Jechałem bez przystanku chcąc jak najszybciej wrócić. Było już dobrze po północy gdy parkowałem samochód pod domem. Wielki Księżyc w pełni towarzyszył mi całą drogę, a teraz oświetlał żwirową ścieżkę po której idąc szukałem w kieszeni klucza do drzwi. Gdy tylko wszedłem do salonu otoczył mnie zapach cynamonowych bułeczek i wiedźmowego płynu do kąpieli. Nie zapalając światła poszedłem prosto do łazienki by odświeżyć się nieco. Te sześćset kilometrów nocnej jazdy po krętych norweskich drogach dało mi się we znaki, ale warto było, mam ją i teraz już będziemy mogli rozpocząć poszukiwania.
Stanąłem w drzwiach sypialni. Wiedźma spała przykryta lekką kołdrą a jej włosy leżały rozsypane wachlarzem na poduszce. Cichutko ułożyłem się na łóżku próbując jej nie zbudzić i wtedy usłyszałem jej szeptane myśli -Jeszcze bardziej? -Nawet bardziej niż bardziej Motylku. -To tak jak ja. No to teraz mnie przytul a jutro mi wszystko opowiesz.
Przysunęła się dotykając mnie ciepłem przytulenia i zasnęła.
***
Przez sen poczułem delikatne łaskotanie na twarzy, otworzyłem oczy. Wiedźma pochylona nade mną łaskotała mnie włosami i uśmiechała się zalotnie. Uniosłem głowę i pocałowałem ją w usta.
-Mam, jest taka jak myśleliśmy i są na niej zaznaczone wszystkie stare farmy. No i widziałem, że jest tam też zaznaczone miejsce u podnóża góry z przypuszczalną lokalizacją granicznej steli.
Pocałowała mnie w czoło i uśmiechnęła się swoim ciepłem.
-A wiesz, że na tej mapie jest coś jeszcze. Zobaczyłem tam zaznaczony trakt o którym czytałaś w skrypcie. Tym bardziej utwierdzam się a przekonaniu, że to właśnie tam gdzie myśleliśmy, jest nasze miejsce...
Znów mnie pocałowała, lecz tym razem w usta. Już nie mogłem nic więcej powiedzieć.
***
Siedzieliśmy przy naszej mapie konfrontując ją z satelitarnym zdjęciem tego obszaru. Udało nam się oznaczyć miejsce gdzie jeszcze 250 lat temu była farma, a teraz są tam tylko ślady fundamentów po starych zabudowaniach. Do tej farmy prowadziła ledwo widoczna droga, będąca wcześniej częścią traktu łączącego wschód z zachodem. Według legendy, stara farma dawniej była czymś w rodzaju karczmy przydrożnej, w której wędrujący podróżni mogli odpocząć. Zanim jednak tę karczmę wybudowano, znajdował się tam głaz Druidów. No i właśnie ten głaz a właściwie to Miejsce mocy, było naszym obiektem poszukiwań. Wierzyliśmy bowiem, że pradawni wędrowcy podczas swoich wędrówek, wykorzystywali takie miejsca mocy by zwyczajnie w nich odpocząć i zregenerować siły. Wychodziliśmy z założenia, że człowiek intuicyjnie wyczuwa sprzyjającą energię i zmęczony wędrówką decyduje się na odpoczynek właśnie w takim miejscu. Teraz siedząc przed starą mapą, wspierani satelitarnym zdjęciem tego obszaru czuliśmy, że wszystkie znaki kierują nas do Sælandskogen.
Wiedźma patrzyła na mnie znacząco.
-No to jak mój Magu? Jedziemy tam? -Jedziemy Wiedźmo cudna, to tylko czterdzieści minut drogi.
***
Staliśmy dokładnie w miejscu dawnej karczmy. Kilkadziesiąt metrów na południe były wzgórza porośnięte drzewami i tyleż samo na północ znajdowała się ulica którą tu przyjechaliśmy. Przed nami po środku łąki był mały wzgórek, coś jak kurhan a na jego szczycie kamienna stela. Mimo iż przejeżdżaliśmy tędy wiele razy, nie widzieliśmy wcześniej tej steli. Może dlatego, że była otoczona małymi drzewami i krzewami. Teraz jednak mieliśmy ją przed oczami i już byliśmy pewni, że rozwiązaliśmy naszą zagadkę. Zdjęliśmy buty i Wiedźma chwyciła mnie za rękę, powoli prowadząc nas na wzgórek prosto do kamiennej iglicy. Czułem chłodną trawę pod stopami i to charakterystyczne mrowienie w łydkach. Staliśmy oboje nieruchomo dotykając kamienia i słuchając jego opowieści.
O wędrowcach noszących w sercu Miłość jak latarnię. O zabłąkanych pielgrzymach szukających przebaczenia w umartwieniu. O kupcach dźwigających marzenia o fortunie. O wojach grzechoczących niesionym orężem. O dzieciach szukających Miłości w oczach swych ojców. O książetach strojnych w bogactwo im należne. O Wiedźmie i Magu, co zawsze byli, są i będą, żyjąc życie w jedni z Miłością.
Nasze policzki mokre były od szczęśliwych łez a serce nasze wdzięczne za dar opowieści. W splątaniu naszym staliśmy się drzewem życia, pachnącym i jaśniejącym jak latarnia u drzwi przydrożnej karczmy.
Kocham Nas a Miłość Źródła karmi Nasze korzenie.
Slawomir Podsiadlowski
Zdjęcie własne
Comments