top of page

Skarby Luizy i Wiedźmy zachwyt

Zaktualizowano: 4 lut 2023


Postanowiliśmy spędzić wieczór w ogrodzie Luizy.

Ja zająłem się przygotowaniem ogniska, Wiedźma tymczasem pobiegła do namiotu na drugą stronę polany, by przynieść koc i coś na kolację.

Księżyc pokrył okolice srebrnym światłem, a ja korzystając z tego dobrodziejstwa wybierałem suche gałęzie z zarośli otaczających dawne siedlisko. Wyciągając z krzaków sporej wielkości wierzbową gałąź, dostrzegłem w ziemi regularnie ułożone kamienie porośnięte puchatym mchem. Wyglądało to na pozostałość ściany, czy jakąś konstrukcję stanowiącą fundament dla czegoś, co zapewne było częścią dawnego siedliska.

Szarpnąłem mocniej oporną gałąź, jednak ta nijak nie dawała się wyrwać. Włączyłem latarkę by przyjrzeć się lepiej temu, co przeszkadza mi w jej wydobyciu i wtedy zobaczyłem sporej wielkości drewnianą skrzynkę w większości zagrzebaną w ziemi i tak jak kamienna konstrukcja, porośniętą grubym zielonym mchem. Raz jeszcze szarpnąłem gałąź i tym razem poddała się bez oporu.

Podniecony swoim znaleziskiem, przykląkłem nad skrzynką i delikatnie wydobyłem ją z ziemi, po czym wyniosłem na polankę. Z jej otwarciem postanowiłem poczekać na Wiedźmę.

Ognisko rozpalało się ochoczo, a obok spora sterta chrustu leżała w gotowości. Wiedźma pojawiła się z tobołkiem w ręku, oświetlona z jednej strony księżycowym blaskiem, z drugiej pomarańczowym światłem ogniska. Stała bosa patrząc na mnie świetlistym spojrzeniem aż gęstym z miłości.


-Kocham cię mój Magu wiesz?

-Nie wiem, ale czuję to.


Odpowiedziałem w jej stylu, wstając by ją przytulić.

Upuściła tobołek na trawę i objęła mnie mocno, wtulając twarz w moją szyję. Czując ją w ramionach, zanuciłem słowa, które spłynęły na mnie w tej chwili.


-Słońce nas błogosławiło i Księżyc też tam był. Wszystkie gwiazdy nieba, wszystkie gwiazdy pod..

-To piosenka Dżemu, ale to nie sen mój Magu. Rysiek śpiewał o śnie, a my jesteśmy po prostu.

-O gdyby tak wszyscy ludzie, mogli przeżyć taki jeden dzień, gdy wolność wszystkich zbudzi i powie, idźcie tańczyć to nie sen…

-To właśnie się dzieje, czas przebudzenia to nasz czas kochany mój.


Usiedliśmy przy ognisku wciąż przytuleni. Wzruszenie wciąż wybrzmiewało echem w moim sercu, a tekst piosenki Dżemu sam się śpiewał w mojej głowie. Sięgnąłem po moje znalezisko i przyciągnąłem do nas.


-Spójrz, znalazłem taką skrzynkę. Była zagrzebana w ziemi obok resztek kamiennej konstrukcji tam w krzakach. Przypadkowo odkryłem ją, wyciągając gałąź. Nie otwierałem jej jeszcze.


Wiedźma drgnęła lekko na widok mojego znaleziska, i fala wysokich wibracji wylała się z jej serca.

Położyła lewą dłoń na mchu pokrywającym wieko skrzynki, zamknęła oczy i trwała tak przez chwilę.


-Potrafisz to otworzyć?

-Chyba tak.


Odgarnąłem mech z miejsc gdzie spodziewałem się zamka i zawiasów. Dwa metalowe zawiasy były całkowicie przerdzewiałe, tak jak klamra domykająca wieko skrzynki. Oczyściłem krawędzie wieka i delikatnie uniosłem je.

Wieko uchyliło się odkrywając zawartość.

Znów poczułem silny impuls Wiedźmowych emocji i jej szept.


-Solvig, ostatnia z nich. To jej rzeczy.


Wiedźma rozświetliła swoją świadomością całą polanę. Wewnątrz skrzynki znajdował się jakiś dość duży metalowy przedmiot, zajmujący niema całą jej przestrzeń, obok szmaciane zawiniątko i niewielki przedmiot przypominający kryształ.

Wiedźma kucnęła i wydobyła metalowy przedmiot kładąc go sobie na kolanach.


-To żelazko z duszą.


Powiedziała to a jej uśmiech zabłysł pomarańczowo. Sięgnęła po resztę rzeczy.


-To jest kryształ kwarcu. Czuję ją w nim. Johanna jesteś…. Kochana.


Delikatnie rozwijała szmaciane zawiniątko, a w nim drewniane pudełko w doskonałym stanie. Wiedźma otworzyła pudełko i wyjęła z niego pierścień z wetkniętym weń zwitkiem papieru.

Rozwinęła rulonik i przeczytała


-„ Jeg er siste, men ikke for lenge. Solvig”

- „Jestem ostatnia, ale nie na długo. Solvig”

-Ten pierścień, należał do nich wszystkich. Spójrz jest na nim runa Hagal, matka wszystkich run, najpotężniejsza runa o energii niezwykle silnej.

-Ostatnia z nich? Znasz jej historię?

-Chcesz ją usłyszeć?

-Bardzo.

-Solvig, była dziewczyną o rudych włosach, piegowatym obliczu i zielonych oczach. Urodziła się pod koniec XIX wieku w osadzie gdzieś na wyspie Karmøy. Czuję, że było to blisko Vigsnes, tam gdzie były kopalnie miedzi.

-Skąd to przeczucie?

-Bo ona tam zakochała się w chłopcu, który nie był Norwegiem. W tamtym czasie, właśnie w kopalni miedzi pracowało sporo cudzoziemców. Jej rodzice nie akceptowali tej miłości, gdyż chłopiec wyznawał inną wiarę.

Wydarzyło się wtedy coś złego, czego nie mogę zobaczyć, w każdym razie Solvig uciekła z Karmøy i w jakiś sposób trafiła tutaj, do Johanny przedostatniej z nich. Gdy Johanna odeszła, Solvig pozostała w tym miejscu służąc ludziom tym, co sama otrzymała nosząc pierścień Hagal.

-Czy to znaczy, że teraz Ty zamieszkasz tutaj, by kontynuować wątek pierścienia?

-Nie o pierścień teraz chodzi mój drogi Magu.

-A, o co?

-O żelazko z duszą!!


To mówiąc podniosła zardzewiałe żelazko, uniosła pokrywkę i wydobyła z niego solidny kawałek żelaza. Uniosła to w górę a jej oczy rozbłysły zielenią.


-Pierścień Hagal jest ważny, ale pozostanie tutaj. Zaś żelazko z duszą, stanie się symbolem nowego świadomości. Odwiecznej prawdy o człowieku i jego prawdziwej naturze.

Tak bardzo pragnę mój Magu, by dusze wszystkich ludzi zapłonęły żarem Miłowania, by stali się oni jak to żelazko mające moc wyprostowania każdej nierówności, wyprasowania każdego zagniecenia tkaninie życia w tej rzeczywistości.


Wiedźma zamilkła na chwilę, po czym powstała i krzyknęła


-JAM JEST MIŁOŚĆ !!






30 wyświetleń0 komentarzy

Ostatnie posty

Zobacz wszystkie
bottom of page