Stanąłem za krzesłem na którym siedziała. Światło z biurkowego świecznika rozświetlało jej długie, luźno spływające na ramiona włosy. Uwagę skupiła na małym kryształku ametystu. Obracała go w dłoniach, obserwowała refleksy, dotykała palcami krawędzi stożkowej struktury kryształu. Położyłem dłonie na jej ramionach zsuwając je lekko w kierunku piersi. Wtedy poczułem głęboki, różany zapach świecy zmieszany z jej szeptem. Pokłoniłem się a ona odchyliła głowę pozwalając mi na pocałunek. Dotyk ust naszych był taki ciepły i lepki, nasycony czuciem, które po chwili skropliło się nam w całowaniu. Gęstość tej chwili zajaśniała jak słonecznik, ten co koło parkanu wyrósł żółcąc się radośnie. Zatańczyliśmy razem z nim, tym słonecznikiem a nasze stopy pozieleniały od soczystej trawy. Przygnał wiatr ciekawy naszego tańca, rozkołysał gałązki jabłonki, zakręcił jej włosami i odleciał zostawiając nas wśród kwitnącej mięty...
-Kochany chce mi się pić, przyniesiesz mi soku? Tego z malin bym się napiła.
Przyniosłem... a wszystko wokoło pachniało cynamonem.
Slawek Podsiadlowski zdjęcie własne
Comentarios