top of page

Brama do Wiedźmowego świata

Zaktualizowano: 4 lut 2023


Późnym popołudniem, postanowiliśmy obejść całe jezioro dookoła. Zapakowałem do plecaka termos z gorącą kawą i paczkę pierniczków w czekoladzie i z obawy, że możemy wracać po zmroku, wziąłem też latarki.

Wiedźma tymczasem, wpakowała mi do plecaka swój sweter na wypadek chłodu i dodatkowe skarpetki na wypadek przemoczenia, na głowę zaś włożyła sobie swój stokrotkowy wianek, który z taką pieczołowitością plotła.


-Gotowy?


Popatrzyła na mnie z taką radością w oczach, jakbyśmy wyruszali na spotkanie przygody życia.


-Tak. Wszystko, co niezbędne zabrałem, zatem możemy ruszać.

-Chcę, żebyśmy wracali obok dębu przez siedlisko Luizy, więc pójdziemy w tę stronę, zgadzasz się prawda?


To mówiąc, ruszyła przed siebie dość energicznym krokiem, nie czekając na moją odpowiedź.

Szliśmy mijając gęste zarośla, mając jezioro po lewej stronie. Idąc myślałem o Luizie i historii, którą opowiedziała mi Wiedźma. Zaciekawiło mnie to, jak świadomość zmienia postrzeganie rzeczywistości, bowiem myśląc o Luzie, wszędzie teraz dostrzegałem jej ślady.

Widząc krzaki jagód, widziałem przykucniętą wśród nich Luizę, z koszykiem pełnym granatowych słodkich kulek.

Mijając starą zarośniętą ścieżkę, wyobrażałem sobie ludzi idących do Luizy by skorzystać z jej mądrości.

Obok wysokich kwiatów naparstnicy, zastanawiałem się, w jaki sposób kwiat ten mógł być użyteczny dla Luizy.

To niezwykłe, że historia ta tak bardzo mnie przeniknęła, a może to moja świadomość przekroczyła już barierę umysłowych ograniczeń i zaczęła korzystać ze swojej wolności?


-Zaiste coś w tym jest mój Magu. Ja też czuję twoją przemianę i zapewniam cię, że to dopiero początek.

-Ej a ty znowu czytasz mi w myślach?

-One są tak świetliste, że same się czytają na głos.


Przystanęła by mnie pocałować, i wskazała palcem na kolejny stary dąb. Ten musiał być bardzo stary, gdyż już samym wyglądem przypominał starca z tysiącletnim doświadczeniem.


-Myślisz, że Luiza przy nim siadała?

-Ona zbierała tam żołędzie, borowiki, muchomory. Jedne do jedzenia, inne do leczenia.

Zamyśliła się tek głęboko, że zapachniało lawendą.

-O czym tak myślisz?

-Przeczytaj mnie, przecież potrafisz.


Uśmiechnęła się i pobiegła w kierunku wody. Gdy do niej dobiegłem, po prostu znieruchomiałem.

Wiedźma klękała przytulona do małej sarny i głaskała ją po szyi coś tam szepcząc.


-Podejdź tu, ona się nie ulęknie, sama mnie tu zawołała. Spójrz tam obok tych krzaków stoi jej mama.


Obróciłem głowę i wśród zieleni zobaczyłem dorosłą sarnę przypatrującą się temu wydarzeniu.

Nie wiem czemu, bardzo powoli usiadłem na żwirowej plaży i pozwoliłem by wszystkie myśli uleciały mi z głowy. Poczułem, że to miejsce, ta chwila, to wydarzenie, jest dla mnie w pewnym sensie matrycą życia, wzorcem, bazą, gruntem, glebą… nie znajdowałem słowa, ale czułem to bardzo mocno. To punkt odniesienia dla mojej duszy, otwierającym wrota do tego, co prawdziwie ważne, co prawdziwie niezbędne by kochać siebie, kochać świat, kochać życie, przeżyć je doświadczając prawdy.


-O tak mój Magu, przekroczysz te wrota. Spójrz na nie, obie przyszły tu by się napić, nie są w niczym inne od nas, a my nie jesteśmy inni od nich. Wszystko, co nas otacza w tym świecie mój kochany, jest spójne, jest całością, kompletne jak ty i ja gdy się kochamy wiesz?

-Nie wiem, nie potrafię tego rozumieć, ale czuję to bardzo głęboko.

-To dobrze, niech więc one sobie piją, a my idziemy dalej, tylko najpierw chcę zjeść pierniczek.


Siedzieliśmy jeszcze chwilę patrząc na migotliwą taflę jeziora i słuchając mlaskania pijących wodę saren.


-Przed nami jeszcze druga połowa jeziora, powinno się nam udać wrócić tuż po zmierzchu.

-Zatem idźmy już mój Magu, tam jest jeszcze jedna brama.


Stavanger KaftanBlady 08.03.2020



29 wyświetleń0 komentarzy

Ostatnie posty

Zobacz wszystkie
bottom of page