top of page

Wyspa Karmøy, i jej miedziany raj – kopalni Vigsnes.

Zaktualizowano: 1 lut 2019

Pisałem wam już o wyspie Karmøy, i niezwykłej historii Avaldsnes. Wtedy też, obiecałem że nie opuścimy wyspy tak szybko, albowiem chcę wam przedstawić jeszcze inne miejsce na Karmøy, którego historia jest raczej krótka, przynajmniej w porównaniu do Avaldsnes, ale na pewno bardzo ciekawa. Dziś, zabiorę was do Kopalni miedzi w Vigsnes (Visnes), i przedstawię kilka związanych z nią faktów, których być może nie znacie. Oraz w kaftanowym stylu, przywołam garść emocji, z małomiasteczkowego życia.

Zatem cofamy się do lat 1864/65. Wtedy właśnie, Torbjørn Brualand rybak z Sandnes, przypłynął swoją łodzią do Karmøy, a dokładnie do miejsca gdzie obecnie znajduje się kopalnia miedzi Vigsnes (Visnes), aby po prostu odpocząć na odludziu wśród dziewiczej przyrody. Przechadzając się po uroczym wybrzeżu niewielkiej zatoki, całkiem przypadkiem odkrywa złoże rudy miedzi. Jak się później okazało, była to najczystsza ruda miedzi, jaką znaleziono w Europie. Po powrocie do Sandnes, Torbjørn Brualand informuje o tym znalezisku swojego przyjaciela Mauritz Kartevold. Razem postanawiają nawiązać kontakt z francuskim potentatem przemysłu wydobywczego, Charlesem Defrance, który był współwłaścicielem Antwerp Mining Company. Kiedy Charlese Defrance, zobaczył próbki rudy, jakie Torbjørn i Mauritz wysłali mu z Norwegii, natychmiast zrozumiał znaczenie tego odkrycia. Charlese Defrance, udał się do Karmøy, i już 1 czerwca 1865 roku wraz z 12 pracownikami, rozpoczynają wydobycie miedzi. Współpraca francuza, z przyjaciółmi z Sandnes nie układała się, więc Charlese Defrance, spłacił norwegów jakąś sumą pieniędzy, a sam rozpoczął rozbudowę kopalni. Kopalnia Visnes, po siedmiu latach wydobycia, zatrudniała już 800 górników, najgłębszy chodnik kopalni sięga 730 metrów w głąb ziemi, a górnicza osada Visnes, szybko staje się miastem liczącym około 3000 mieszkańców. Do górniczego kompleksu dobudowano niewielki budynek huty „Smeltehytta”, w której wytapiano rudę miedzi i cynku. Ze względu na duże zanieczyszczenie powietrza, jakie powodował przemysłowy wytop metali, miejscowi farmerzy przy pomocy sądów, w 1887 roku wymusili zamknięcie huty.

Francuski przemysłowiec Charlese Defrance, który ukończył studia inżynierskie w Paryżu, był człowiekiem niezwykle pomysłowym i nowoczesnym. Do swojej kopalni sprowadził najnowsze dostępne wówczas technologie. Mówi się, że potężny kapitał francuski, ulokowany przez Charlese Defrance w Vigsnes, wprowadził siermiężny Norweski przemysł, do poziomu najwyższych standardów europejskich. Kopalnia Vigsnes, była pierwszą w Norwegii w pełni zmechanizowaną kopalnią, gdzie używało się silnika parowego, który wyparł koło wodne i siłę końskich mięśni.


W 1875 roku, pierwszy raz w Norwegii, w Visgsnes zaczęto używać pneumatycznych świdrów.


W 1880 roku, kopalnia została zaopatrzona w łączność telefoniczną (zaledwie kilka lat po wynalezieniu telefonu !!).


W 1885 roku, kopalnia i miasteczko Visnes, zostaje zelektryfikowane. To jest o siedem lat wcześniej, niż prąd dociera do Kristianii (Oslo)!!


Od 1877 roku i dalej przez całą dekadę, wydobywana w Vigsnes miedź, stanowi 65% całego Norweskiego eksportu tego metalu, i odgrywa kluczową rolę nie tylko w Norweskim, ale w ogóle Skandynawskim przemyśle wybobywczym. W tym miejscu warto wspomnieć, że miedź pochodząca z Karmøy, wykorzystana była do wykonania „Statuy Wolności” (Statue of Liberty), którą Francuzi wykonali i podarowali Amerykanom, i która stoi u ujścia rzeki Hudson, w regionie Nowego Yorku. Na pamiątkę tego faktu, dzisiaj możemy zobaczyć małą kopię Statue of Liberty, postawioną nad zatoką w Visnes, na Karmøy.


Jako że Charlese Defrance interesował się też botaniką, postanowił w okolicy kopalni, założyć piękny ogród, z konnymi szlakami jeździeckimi i piękną altaną z której można było podziwiać widok na zatokę. „Fransahagen” czyli Francuski ogród , bo tak właśnie nazywany jest park Charlese Defrance, chętnie odwiedzali mieszkańcy Visnes, szczególnie zagraniczni pracownicy kopalni, którzy pochodzili z Włoch, Hiszpanii, Francji. Mogli oni, w Francuskim ogrodzie, odnaleźć rośliny, kwiaty, drzewa, pochodzące z ich rodzinnych krajów.

Charlese Defrance, był bardzo cenioną osobistością wśród lokalnej społeczności wyspy Karmøy, i między innymi za stworzenie 1000 miejsc pracy, został uhonorowany Krzyżem Kawalerskim Św. Olava.

Kopalnia Vigsnes, została ostatecznie zamknięta 1972 roku, ze względu na całkowite wyeksploatowanie złóż rudy miedzi. Dzisiaj funkcjonuje wyłącznie jako muzeum, z dodatkowymi atrakcjami w postaci „Francuskiego Ogrodu” czy miniatury „Statuy Wolności”. Miasto Visnes, jest wciąż żywe, i stanowi piękną pamiątkę po okresie „gorączki miedzi”.


Jak wspomniałem wcześniej, Charlese Defrance wprowadzając do swojej kopalni nowoczesne technologie, sprawił że Visnes stało się przemysłową perłą na tle innych Norweskich przedsiębiorstw. Jednak nie tylko nowoczesna technologia, czyniła z Visnes miasto w którym żyło się „światowo”. Obecność przedstawicieli wielu narodowości z południa Europy, wmieszanych w Norweską społeczność, zmieniała Visnes w kosmopolityczne miasto, gdzie w niezwykły sposób koegzystowały ze sobą, diametralnie różne kultury i temperamenty. W wyjątkowy sposób, doświadczył tego młody Antonio, przybysz z Hiszpanii, który pracował w kopalni jako operator jednego z silników parowych napędzających kompresory powietrza. Antonio, przystojny młody mężczyzna, o śniadej cerze i czarnych włosach, jak przystało na Hiszpana, nosił czarne długie baczki. Właśnie te baczki, były obiektem żartów młodych norweskich panien, które obserwowały wesołego, przystojnego Antonia, i zalotnie chichotały kiedy ten pojawiał się w pobliżu. Niejedna panna, wzdychała po nocach, wspominając biel jego zębów w uśmiechu, pełen gracji taneczny krok, kruczoczarne włosy, i te wspaniałe baczki, które sprawiały że Antonio jeszcze bardziej wyróżniał się spośród innych mężczyzn. W końcu stało się tak, że młody Antonio dał się uwieść prześlicznej Sigrun, złotowłosej córce piekarza, mieszkającej i pracującej w rodzinnej piekarni na obrzeżach Visnes. Toni i Sigrun, często chadzali na długie spacery po francuskim ogrodzie, od czasu do czasu przystając, by obdarować się długim płomiennym pocałunkiem. Jeszcze częściej, na ich wspólne spacery, Antonio zabierał ze sobą swoją gitarę. Wtedy razem szli do parkowej altany, i tam Sigrun uczyła się tańczyć flamenco, przy muzyce granej przez Antonia. Dzięki gitary, głośny śpiew Antonia i niezwykłość melodii flamenco, sprawiały że z czasem gromadzili się wokół nich inni spacerowicze, z satysfakcją obserwując niezwykłą parę młodych kochanków zatopionych w gorących hiszpańskich rytmach.

Czasem, Sigrun odwiedzała Antonia w jego mieszkaniu, które Antonio wynajmował od wdowy Agnes, mieszkającej piętro wyżej. Chwile w mieszkaniu chłopaka, młodzi często spędzali zaplątani w siebie, bez pamięci oddając się gorącej namiętności. Niestety niepohamowany temperament Antonia, i głośne westchnienia Sigrun w ekstazie, wzbudzały ogromną złość w mieszkającej piętro wyżej wdowie Agnes. Za każdym razem kiedy młodzi kochali się w mieszkaniu Antonia, wdowa z zawiścią wsłuchiwała się w ich miłosny rytm namiętnego uniesienia, zastanawiając się co może zrobić, by to raz na zawsze powstrzymać. W zawistnej desperacji, Agnes poinformowała Antonia, że od następnego miesiąca, ma szukać sobie innej kwatery, albowiem ona nie życzy sobie takich niemoralnych zachowań w swoim domu. Chłopak, mimo wielu starań nie mógł znaleźć nowego lokum dla siebie. Pewnej niedzieli, kiedy znowu wraz z Sigrun, udali się do Altany w Francuskim ogrodzie, by pośpiewać i potańczyć flamenco, zastali tam mężczyznę siedzącego na jednej z ławek altany. Jak się okazało, mężczyzną tym, był właśnie Charlese Defrance, który słyszał o ich niezwykłych koncertach w parkowej altanie, i postanowił spotkać się z nimi by złożyć im propozycję. Efektem tego spotkania, było otwarcie w Visnes szkoły gry na gitarze i tańca flamenco, którą dzięki funduszom pozyskanym od przemysłowca Charlese Defrance, Antonio i Sigrun z powodzeniem poprowadzili.


I tak, w rytmach zmysłowych dźwięków cudownego flamenco, opuszczamy przynajmniej na czas jakiś, cudowną wyspę Karmøy, by przenieść się nieco głębiej w czasie, i przyjrzeć się jednej z najbardziej ekscytujących historii związanych z krainą Jæren… ale o tym, poczytacie w następnym felietonie już wkrótce.


Tymczasem, naleję sobie nieco mojej ulubionej Irlandzkiej Whiskey, z kropelką wody dla uwolnienia tego jedynego w swoim rodzaju aromatu, i zatopię się w myślach, jak poskładać literki na ten arcyciekawy kolejny felieton.


Stavanger KaftanBlady 09.11.2018










89 wyświetleń0 komentarzy

Ostatnie posty

Zobacz wszystkie
bottom of page