top of page

Tobołek Ahne, czyli…. Prezent od Kaftana.

Zaktualizowano: 4 sie 2021

Stavanger KaftanBlady 21.12.2019


Dzisiaj chcę dać Wam prezent niezwykły, osobisty, z głębi serca.

Przedstawię Wam poruszającą historię Ahne, pięknej kobiety żyjącej w dolinie Jaeren, w czasach gdy sławny Erling Skjalgson sprawował władzę nad ziemiami Rogalandu.

Nie mam pewności kiedy zaczyna się ta historia, ale działo się to na przełomie wieków między rokiem 999 a 1005.


Ahne była wdową żyjącą w niewielkiej osadzie na wschód od dzisiejszego Kvernaland. Jej mąż oraz dwóch synów, nie wrócili z wyprawy do ziemi Szkotów, a dorosła córka wraz z mężem osiedlili się na Islandii.

Kobieta przez jakiś czas samotnie doglądała swojego gospodarstwa, jednak później przekazała dom wraz z żywym inwentarzem swojemu kuzynowi mieszkającemu w tej samej osadzie, w zamian poprosiła by wybudowano dla niej niewielki dom na skraju lasu obok osady, w miejscu wybranym przez Ahne.


Dom posadowiony był na niskim fundamencie z polnych kamieni, które mężczyźni z wioski układali równo i starannie. Wybudowali też kamienne palenisko z wysokim kominem, a przy nim niewielkie pomieszczenie którego przeznaczenia nie mogli pojąć.

Mężczyźni zanim jeszcze rozpoczęli budowę domu, wykopali tam głęboką studnię i zbudowali prostą drewnianą drogę.

Nic dziwnego, że tak bardzo starali się przy budowie, i sumiennie wykonywali prośby kobiety. Ahne bowiem, była wciąż bardzo piękną a przy tym wyjątkowo ciepłą kobietą. Od zawsze uważano ją za szczególną, a niektórzy nawet twierdzili, że w jej żyłach płynie szlachetna krew. Kobieta poruszała się z wielką gracją, jej wiecznie uśmiechnięte oczy dla wielu z osady były iskrą zapalającą radość dnia. Długie jasne włosy zaplatała w warkocze, i upinała je z tyłu głowy. Nosiła długie suknie w rdzawym kolorze, a na stopach trzewiki lub sandały podarowane jej przez zięcia z Islandii podczas ich ostatniej wizyty. Wtedy też dostała od córki piękny wisior, była to misternie wykonana przez islandzkich rzemieślników runiczna tarcza algizowa, z którą Ahne nie rozstawała się już nigdy.


Gdy Ahne zamieszkała w swoim nowym domu, przez pewien czas żyła w izolacji od reszty społeczności. Odbywała długie wyprawy po okolicy, zbierając owoce lasu, miód dzikich pszczół i wszelkie zioła używane w domowych gospodarstwach. Część swoich zbiorów, wymieniała z innymi gospodarzami na mąkę, mleko czy skóry, resztę zaś trzymała w suszarni przy kamiennym kominie.


Czasami odwiedzał ją nieznany nikomu mężczyzna, silnej postury człowiek o równie pogodnym obliczu jak ona. To on właśnie wybudował dla niej huśtawkę przed domem, do której później przybywały gromadnie okoliczne dzieci. Na specjalną prośbę Ahne, mężczyzna zbudował dla niej coś jeszcze…

Mieszkańcy osady nauczyli się rozpoznawać chwile, w których Ahne nie była sama. Zawsze gdy przybywał ów mężczyzna, dom Ahne otaczała delikatna pomarańczowa aura, a powietrze wypełnione było ledwo słyszalnym szeptem.


W osadzie Kobieta pojawiała się najczęściej wtedy, gdy dla którejś z ciężarnych kobiet przychodził czas rozwiązania. Wtedy posyłano po Ahne, a ona z wielką ochotą przybywała na wezwanie. Przychodziła zawsze z uśmiechem w oczach, rozsiewając wokół radość, spokój i piękny zapach leśnych ziół, a w ręku trzymając sporej wielkości tobołek.


I ten właśnie tobołek Ahne, stał się później sławny na całą okolice.


Gdy opadały już emocje związane z przyjściem na świat nowego człowieka, Ahne sięgała po swój tobołek i rozwijała go. Znajdowały się tam rozmaite ziołowe maści, czy mieszanki ziołowego suszu, które zawsze przydawały się każdej kobiecie czy to do pielęgnacji niemowlęcia, czy to higieny intymnej w szczególnym okresie połogu, czy też zioła dodające sił i wspomagające laktacje.

W tobołku Ahne zawsze znajdował się też śnieżnobiały mały koc, w który kobieta owijała niemowlę. Delikatność tkaniny z którego koc był utkany, zawsze wprawiała w zdumienie każdego kto miał okazję go dotknąć.


Te małe cudowne koce, od początku do końca wykonywane były przez samą Ahne.

O odpowiedniej porze roku, kobieta wędrowała boso po okolicznych podmokłych łąkach, zbierając owocujące pąki traw „wełnianki”. Najchętniej zbierała je na płaskowyżu Synesvarden, gdzie bawełniane włosy kwitnących traw, czesał wiatr wiejący wprost znad morza, oczyszczając je i przesycając aromatem oceanicznego oddechu.

Z zebranych pąków białego włókna, kobieta aksamitnym dotykiem długich palców, ukręcała delikatną nić, z której później tkała sukno o miękkości nie znanej nikomu parającemu się tym rzemiosłem.

Swoją jakość i delikatność, sukno Ahne zawdzięczało nie tylko subtelności jej ruchów i czułości jej palców. Do jego wykonania, Ahne używała prostego krosna, które wykonał dla niej właśnie ów tajemniczy nieznajomy. Powiedziała ona kiedyś do niego:


„zrób mi proszę krosno, na którym utkam sukno tak delikatne jak dotyk twoich palców, tak miękkie jak całowanie twoich ust, tak ciepłe i bezpieczne jak twoje ramiona którymi mnie obejmujesz”


On jej odrzekł:


„Zbuduję tobie Miła krosno, na którym utkasz sukno tak delikatne jak opuszki twoich palców, tak miękkie jak dotyk twoich ust, tak jasne jak światło twojego uśmiechu, tak ciepłe jak gościnność twojego serca”


W tamtym czasie, każda matka miała w swojej skrzyni kocyk Ahne. W tamtym czasie, nie było takiego dziecka, którego Ahne nie przytuliła. W tamtym czasie…

////


Ahne nie umarła nigdy, ona wciąż przechadza się po płaskowyżu Synesvarden w towarzystwie małego chłopca i pieska. Nie wiem kim jest chłopiec, nie znam przyczyny dla której wciąż ich tam spotykam. Widzę jednak tę kobietę w rdzawej sukni, z rozwianymi złotymi włosami…

Wiem natomiast z całą pewnością, że czyny dokonane z miłości są wieczne.

/////


Chcę wszystkim moim cudownym czytelnikom, życzyć by czas każdego Waszego dnia wypełniała MIŁOŚĆ. By moment gdy niebawem zasiądziecie do stołu by świętować, nie skończył się nigdy i stał się WIECZNOŚCIĄ.


Stavanger KaftanBlady 21.12.2019




131 wyświetleń0 komentarzy

Ostatnie posty

Zobacz wszystkie
bottom of page