Przychodzi taki moment, kiedy wszystkie okruszki mojego życia układają się w jasny, klarowny obraz całości. Wspomnienia dzieciństwa, pierwsze całowanie i to, gdy usłyszałem - Tatusiu, oraz setki, tysiące innych takich drobnych iskier, wszystko łączy się w jedno jasne i wyraźne światło wiedzy o sobie samym.
I widzę, że nie jestem tylko ciałem, które żyje czerpiąc energię z pokarmu, afektów, dotyku czy samorealizacji. Że moje życie jest czymś więcej, znacznie więcej, niewyobrażalnie więcej. Widzę, czuję, wiem, że to Ja Jestem życiem a życie Jest świątynią, w której celebruję Miłość, najwyższy możliwy stan świadomości.
I mając tę świadomość, że jestem Miłością, już wiem, że mogę zmienić świat. Rozumiem, że nie chodzi o to BY IŚĆ DO NIEBA, ale że to niebo przychodzi do mnie, NIEBO STAJE SIĘ WE MNIE, i wtedy mogę żyć Miłość, siać Miłość, świecić Miłość rozświetlając swój świat, i wszystkie inne światy. Po prostu ZMIENIAM ŚWIAT ot tak żyjąc Miłość właśnie. To niesamowite, niebywałe, to fundamentalne dla mnie. Tak potężne, że nie chcę inaczej.
Światło miłości jest niebem💙✨💙✨💙