Svartedauden - Długo zastanawiałem się czy poruszyć ten temat w moich felietonach, właściwie to nawet nie wiem czemu odkładałem to na tak zwane „święte nigdy”. Teraz jestem przekonany, że nie tylko warto, ale wręcz trzeba o tym napisać. Wątek jest o tyle ciekawy, że dotyczy całej średniowiecznej Europy, i jako wydarzenie historyczne, stawia bardzo potężny znak zapytania przed każdym kto chce przez chwilę zastanowić się nad tym „kamieniem milowym” historii europejskiej cywilizacji. Zapewniam że temat jest fascynujący, szczególnie że wątek norweski splata się trochę z naszymi słowiańskimi korzeniami.
Zatem zaczynamy.
Epidemia Dżumy, czyli inaczej „Czarnej śmierci” swój początek miała gdzieś na stepach Azji, najprawdopodobniej w Chinach, skąd przez „Jedwabny szlak” jesienią roku 1346 dotarła na Krym, a dokładnie do miasta Kaffa (dzisiejsza Teodozja). Miastem władali wówczas genueńscy kupcy czyniąc z Kaffy potężne centrum handlowe Morza Czarnego. W 1347 roku, ze strachu przed epidemią i zbliżającą się właśnie do miasta Wielką Ordą Mongolskich Chanów, genueńscy kupcy uciekli z Kaffy na Sycylię, zabierając ze sobą Czarną śmieć do basenu Morza Śródziemnego. Tak w ciągu zaledwie roku, zaraza Dżumy rozlała się po całej Europie, stając się największą pandemią w całej historii ludzkości, zabijając około 100 milionów ludzi (szacuje się że zmarło wtedy do 60% procent europejskiej populacji).
W Norwegii, pandemia zaatakowała jesienią 1348 roku najpierw w Kristianii (obecnie Oslo), przyniesiona przez statek przybyły z zarażonej już południowo wschodniej Anglii. Początek zimy, powstrzymał nieco rozwój epidemii, ale już wiosną 1349 roku, Dżuma rozlała się po obu stronach Oslofjord, i przedostała w głąb lądu. Drugi front zarazy został wprowadzony do Norwegii w lipcu 1349 roku, kiedy statek, prawdopodobnie z King's Lynn w Anglii, zacumował w Bergen. Wszyscy na pokładzie statku zginęli, a brak jakiejkolwiek kwarantanny, sprawił że epidemia rozpoczęła ekspansję zachodniego wybrzeża Norwegii, by we wrześniu zająć Trondheim. Pod koniec 1349 roku, cała Norwegia była już objęta pandemią Dżumy. W tym epidemicznym „dominie”, Kristiania (Oslo) stała się miejscem skąd Dżuma rozlana została po całym basenie morza Bałtyckiego, głównie za sprawą handlowców Ligi Hanzeatyckiej, działającej we wszystkich większych ośrodkach tego regionu Europy.
Latem 1349 roku Magnus Eriksson, król Norwegii i Szwecji, napisał do swoich poddanych list, w którym prosi o „ofiarę modlitwy, postu i jałmużny w błaganiu o miłosierdzie, do Boga który rzucił na człowieka wielką plagę z całą jej brutalnością”.
Cała Europa przeżywała okres wielkiego ucisku z powodu pandemii Dżumy.
W Norwegii śmiertelność wynikająca z Czarnej Śmierci była bardzo wysoka. Islandzkie ankiety informowały, że przeżyła tylko jedna trzecia populacji kraju. Dokładne dane, zarówno dotyczące wskaźników śmiertelności, jak i populacji przed pandemią są trudne do potwierdzenia, ale badania historyczne i dostępne dowody wykazują iż blisko 60% ludności Norwegii zmarła w wyniku pandemii. Dżuma zbierała swoje żniwo tak samo we wszystkich warstwach ówczesnego społeczeństwa.
Wśród duchowieństwa i wspólnot zakonnych, z racji pełnionej posługi wobec chorych, śmiertelność była bardzo wysoka. Z pięciu norweskich biskupów przeżył tylko jeden. Ostatnią odnotowaną ofiarą wybuchu epidemii w Norwegii był biskup Stavanger, Guttorm Pålsson, który zmarł 7 stycznia 1350 r. W 1371 r. Biskup Trondheim, Trond Gardarsson, wyraźnie odczuwał skutki Czarnej Śmierci kiedy pisał do papieża Grzegorza IX, że tam, gdzie przed 1349 r. było 300 księży, jest ich teraz tylko 40.
Także urzędnicy królewscy, z racji pełnienia swoich obowiązków, byli szczególnie narażeni na zachorowanie. Spośród czternastu lenmanów, urzędników wyznaczonych przez Koronę do pełnienia funkcji sędziów i przewodniczących sądów wyższej instancji, zarazę przeżyło tylko dwóch.
Pod koniec XIV wieku liczba rodzin szlacheckich uległa znacznemu zmniejszeniu, z 300 do 60. Rodziny, które przetrwały burzę, odniosły korzyści w dłuższej perspektywie, ponieważ bogactwo i władza utrwaliły się skupione w jednym ręku.
Jednym z rodów który nie przetrwał pandemii, był ród Finn władający posiadłością Finnestad (obecna dzielnica Stavanger). Historia rodu Finn sięga głęboko do tradycji dawnych wikingów, jednak w roku 1350, farma Finnestad została opuszczona i przejęta przez klasztor Ulstein Kloster (ponownie zasiedlona dopiero w 1640 roku).
Śmiertelność wśród innych klas ludności norweskiej jest trudna do dokładnego ustalenia z powodu braku spisanych odpowiednich danych. Te zapisy, które przetrwały w całej Europie, są niekompletne i skupiają się głównie na elitach społecznych. Zapisy kościelne, dworskie i sądowe dostarczają dowodów na śmiertelność wśród duchowieństwa, szlachty i właścicieli domów, ale dają nam one przybliżony obraz śmiertelności wśród członków zwykłych gospodarstw domowych i biedniejszych członków społeczności wiejskiej i miejskiej.
Jasne jest, że rozprzestrzenianie się Czarnej Śmierci było ściśle związane z szlakami komunikacyjnymi, zarówno morskimi, jak i lądowymi. Wejście dżumy do Norwegii poprzez szlaki żeglugowe jest niezaprzeczalne, podobnie jak w innych częściach Europy, a norweski handel przybrzeżny przyczynił się do jej ekspansji. Gwałtowne rozprzestrzenianie się dżumy w głąb Norwegii latem i jesienią 1349 r. można wyjaśnić powszechną praktyką wędrownej siły roboczej, oraz przemieszczaniem towarów i ludzi pomiędzy ośrodkami miejskimi i wiejskimi.
Norweskie społeczności wiejskie w tamtych czasach, to gęsto zaludnione gospodarstwa rolne, których mieszkańcy mieli bliski kontakt ze sobą. Mieszkania często składały się z jednego pokoju, w którym wszyscy domownicy gromadzili się razem. Ta koncentracja ludności na obszarach wiejskich sprzyjała przenoszeniu zarazy, a dowody wskazują, że w Norwegii największy wpływ na rozprzestrzenianie Dżumy, miały gospodarstwa położone na nizinach, gdzie gęstość zaludnienia była wyższa, i które znajdowały się na szlakach handlowych. Czynnikiem spowalniającym nieco rozprzestrzenianie się dżumy w społecznościach wiejskich, może być szeroko rozpowszechniona praktyka seterbruk, norweskiego podejścia do wypasu zwierząt polegająca na wiosennym wyprowadzaniu owiec i krów na górskie pastwiska, co powstrzymywało pasterzy daleko od gospodarstwa przez kilka miesięcy. Zapewniło to tylko tymczasową ulgę, ponieważ seterbruk zazwyczaj kończy się we wrześniu. Zatem jesienią pasterze powracający z górskich pastwisk, wracali do farm już dotkniętych plagą.
Szacunkowe statystyki, dotyczące okresu „Czarnej śmierci” w Norwegii, oparte na najnowszych badaniach zachowanych dokumentów z tamtych czasów, a także bazujące na odkryciach archeologicznych, określają populację Norwegii na między 300 a 400 tysięcy. Ilość zgonów w wyniku pandemii, to między 180.000 do 240.000. Dane na temat populacji Norwegii z XVI wieku to 125.000, co sugeruje że kraj jeszcze 200 lat po pandemii nie odbudował swojej populacji.
Po ustaniu pandemii, cała Europa a Norwegia w szczególności, pogrążyła się w głębokim kryzysie. Systemy administracyjne, prawne i wojskowe zostały osłabione utratom wykwalifikowanych osób i zastąpieniem ich przez osoby kompletnie do tego nie przygotowane. Kościół z braku duchownych, nie mając większego wyboru, udzielał święcenia kapłańskie praktycznie każdemu kto tego zapragnął (często były to osobo małoletnie).
Szlachta i Korona również dostrzegały dramatyczny spadek dochodów i wartości swoich ziem. Jak bardzo opłakany był stan Korony, możemy zobaczyć w spisie z inwentarza mienia Blanki, królowej małżonki, po jej śmierci w 1363 r. katalog ten wymienia: „parę obrusów, które często były na stole, oraz parę prześcieradeł, które często leżały na łóżku; trochę aksamitu i innych tkanin; trochę pieprzu, imbiru i cynamonu; kilka noży stołowych i cztery srebrne łyżeczki ”.
Niedobór siły roboczej zmniejszył zdolność właścicieli gruntów i dzierżawców do uprawy ziemi. Ceny gruntów gwałtownie spadły, a plony z uprawy zmniejszyły się na co najmniej dwa stulecia. Wcześniej uprawiane grunty, zwłaszcza na wyżynach, opuszczone powróciły pod władanie dzikiej przyrody. Szacuje się, że ćwierć wszystkich gospodarstw nie dotrwało do XVI wieku. Sytuację pogarszały złe warunki rolnicze, które istnieją w znacznej części Norwegii, to sprawiło, że uprawa na wielu wcześniej marginalnie produktywnych obszarach była nie do utrzymania. W rezultacie kapitał narodowy Norwegii zmniejszył się o dwie trzecie, poważnie osłabiając państwo i ograniczając zdolność Korony do pozyskiwania pieniędzy i finansowania rozwoju i działań wojskowych. Długoterminowe tego skutki widoczne były w coraz mniejszej pozycji Norwegii w Unii Kalmarskiej, która zjednoczyła Norwegię, Szwecję i Danię od 1397 do 1523 roku.
Jednym z skandynawskich władców, odczuwającym skutki niedawnej pandemii dżumy, był Król Eryk III. Urodzony na zamku w Darłowie w 1389 roku, Książę Pomorski z dynastii Gryfitów. Syn księcia słupskiego Warcisława VII i Marii, córki Henryka III, księcia meklemburskiego, z linii meklembursko-zwierzyńskiej. Nie pozyskał on sobie przychylności Szwedów i Norwegów, gdyż zamiast zająć się poprawą sytuacji gospodarczej wszystkich królestw unii, skupiony był raczej na sprawach Danii i walką z Ligą Hanzeatycką (trochę z bardzo dbając o interesy Pomorza). Mimo wszystko historia Eryka III jest naprawdę fascynująca, i zasługuje przynajmniej na zapoznanie się z nią. Ostatecznie Król Eryk III zmarł w Darłowie i tam też jest pochowany.
Niszczycielska epidemia Dżumy, zapadła bardzo głęboko i na bardzo długo w świadomości Norwegów. Jej wpływ na jakość życia norweskich społeczności, był odczuwalny nie tylko na poziomie gospodarczym. Fakt iż w wyniku pandemii przestały istnieć całe wioski, kładł się długim cieniem na świadomości prostych ludzi. Odzwierciedleniem tego mogą być opowiadania i legendy, przekazywane z ust do ust.
Jedna z takich opowieści, wspomina o myśliwym który wybrał się do lasu na polowanie. Widząc jelenia, wycelował swój łuk i wypuścił strzałę, ta jednak chybiła celu uderzając w coś co wydało dziwny dźwięk jakby kościelnego dzwonu. Myśliwy udał się w kierunku gdzie zniknęła strzała, i odkrył niewielką wioskę zrośniętą zdziczałą zielenią, opustoszałą na skutek Czarnej Śmierci. W wiosce mały kościół z dzwonem na wierzy w który właśnie uderzyła jego strzała…
Kolejna opowieść, która po raz pierwszy pojawia się w druku w 1735 r., Jest opowieścią Jostedalsrypy. W swojej najwcześniejszej formie opowiada historię społeczności, która musiała uciec od zarazy w 1348 r. I wycofała się do niezamieszkanej doliny, gdzie założyli wioskę Jostedalen. Mimo całkowitej izolacji od cywilizacji, mieszkańcy Jostedalen nie ustrzegli się przed zarazą. Kolejno wszyscy umierają, ale ocalała jedna mała dziewczynka. Po czasie do Jostedalen przybywają ludzie by sprawdzić czy ktoś tam ocalał. Nie znajdują nikogo żywego, ale tuż przed odejściem dostrzegają na śniegu odciśnięte ślady niewielkich stóp. Odnajdują dziewczynkę na wpół zdziczałą, która potrafi wypowiedzieć tylko jedno zdanie „Mor, vetle rjupa”. Dziewczynka została zabrana z opuszczonej wioski, i w kolejnych wersjach opowieści staje się nawet królową angielską.. Zakończeń tej ballady jest jednak tak wiele, że zachęcam was byście sami poszukali opowiadania „Jostedalsrypy”.
Jedna z wersji opowiadania „Jostedalsrypy”, stała się scenariuszem do norweskiego filmu pod tytułem „Trollsyn”. Powstał on w 1994 roku, a muzykę do tego filmu napisał i zagrał nasz polski muzyk i kompozytor Jan Garbarek. Możecie w ten sposób zapoznać się z legendą o małej dziewczynce, przy okazji słuchając wspaniałej muzyki i wirtuozerskiej gry na saksofonie Jana Garbarka.
Film „Trollsyn” https://www.youtube.com/watch?v=JyBrMF0jXsg (film trwa nieco ponad godzinę, tutaj pod tym linkiem z jakiegoś powodu umieszczony jest podwójnie)
Muzyka Jana Garbarka (naprawdę warto)
Część 1 https://www.youtube.com/watch?v=LWqXQakQBks Część 2 https://www.youtube.com/watch?v=ZqXPF8hN3go
Refleksja po zapoznaniu się z faktami o czarnej śmierci, oraz jej wielowątkowym wpływie na historię świata, sprawia że wciąż nie mogę ochłonąć. Cała ta perspektywa dotykająca wszystkich aspektów życia człowieka, od materialnych i ekonomicznych, poprzez polityczne i religijne, aż po głęboko duchowe, wywołuje we mnie prawdziwy wewnętrzny dialog… To już nie są tyko znaki zapytania, ale prawdziwy dialog..
Zatem moi kochani czytelnicy, kochajmy i dajmy się kochać, albowiem to naprawdę warto KOCHAĆ i PRZEBACZAĆ. Miłości i światła zatem życzę nam wszystkim.
Poniżej zdjęcia dolina Jostedalen, Sarkofag Eryka III w Darłowie, rycina Dance makabre, rysunek "czarnej śmierci" na schodach.
Stavanger KaftanBlady 30.05.2019 http://Kaftanblady.com
W czasie regresji przeniosłam się w miejsce, gdzie było pełno ciał porzuconych, jakby większość mieszkańców miasteczka zmarła i nie miał ich kto pogrzebać. Czułam, że ludzie ci ponieśli śmierć wskutek zarazy . To była dżuma. Zapytałam jakie miasto, Bergen. Usłyszałam, że ta choroba pojawiła się w miasteczku wraz ze statkiem, który przypłynął. W epidemii tej straciłam mojego kochanego męża i rodziców.
Wpisałam w wyszukiwarce dżuma i Bergen. I odnalazłam.
Pozdrawiam