top of page

Na miłość boską (Tekst z pogranicza tak zwanej moralności )

Stavanger KaftanBlady 10.01.2021


Wiecie, że uwielbiam patrzeć na wschody Słońca. Mam ten luksus, że moje okno w pracy usytuowane jest na południowo wschodniej ścianie, zatem praktycznie każdego poranka mam kolory wschodu Słońca podane na śniadanie. To jeden z dowodów na to, że Miłość jest darmowa i wchodzi do mojego życia drzwiami i oknami.

Ale czy na pewno tak jest, że Miłość wchodzi do mojego życia? A może rzecz z Miłością ma się zgoła inaczej?


Zatem rozbierzmy to na czynniki pierwsze. (i drugie)


Widzę w oknie jak Słońce pojawia się rozpalając horyzont intensywną mieszanką czerwonej i pomarańczowej barwy. To sprawia wrażenie jakby kosmiczny pożar przechadzał się po powierzchni Ziemi zapalając życie. Widzę to w zachowaniu ptaków, które wykazują wzmożoną aktywność tuż przed wschodem. Ciepło promieni Słonecznych w zetknięciu z Ziemią inicjuje ogrom zjawisk fizycznych. Nad wodami fiordu, który również obserwuję z okna w pracy, pojawiają się pionowe strużki mgły niczym eteryczne źdźbła traw, zamieniając powierzchnię wody w mglistą łąkę. Zaczyna się gra światła i cienia, zmieniających co chwilę obraz horyzontu, jakby boska dłoń ugniatała plastyczną skałę nadając jej kształt stosowny na dziś. (Taki ziemski makijaż )


No i ten wewnętrzny dialog, jest niczym gąszcz myśli wzbudzony zmysłową percepcją, a myśli te sprowadzają mnie do jednej konkluzji. Otóż to nie Miłość wdziera się do mnie drzwiami i oknami, to ja już jestem Miłością i tylko moje zakochane oczy, pozwalają mi to widzieć w ten sposób.


Używając bardziej przystępnej metafory


To jest jak spojrzenie kochanka, którego serce bije synchronicznie z sercem tej, którą pokochał. I chociaż oboje pozostają odrębni, jak Słońce i Ziemia, Jak woda i powietrze, to współistnieją razem, jako jedność spleciona Miłością. I wchodząc we wzajemne splątanie, wywołują owi kochankowie wszechpotężną burzę. Burzę w spojrzeniu, w słowie, w dotyku, przytuleniu, czułej pieszczocie… no może już wystarczy tych porównań prawda?


No dobrze, ale ja wciąż czuję niedosyt. Mam wrażenie, że nie potrafię w tych słowach przebić się przez zbroję zakodowanych stereotypów.

Zatem pozwólcie, że popłynę nieco… i wybaczcie mi tę wycieczkę na pogranicze zmysłów.


Moje malutkie wnuczki, Jagienka i Jadwinia, są takimi kropelkami czystego kochania życia. Jeszcze nikt im nie zakodował szablonów religijnych, społecznych, politycznych ani żadnych innych ideologii, zakładających kajdany na wolność myśli. One są po prostu czystą Miłością do wszystkiego co je otacza, a najbardziej czują tę miłość w rytmie matczynych serc. I tą swoją czystością w ukochaniu świata, one są jak wschodzące Słońce, wzywające do ŻYCIA.


One, moje wnuczki, nie widzą nic niestosownego w tym, żeby narobić w pieluchę, wywrzeszczeć potrzebę zaspokojenia głodu, nie wstydzą się szalonego machania rękami i nogami we wszystkie możliwe strony. Mówiąc żargonem młodzieży, one jeszcze mają „wywalone” na ustrój polityczny, i na to, dlaczego co roku świat obchodzi dwa razy wigilię narodzin Jezusa. (Tak, bo Jezus urodził się dwa razy, raz dla Kościołów Prawosławnych, a raz dla Katolików i Protestantów, nie wiedzieliście tego?)

Na razie, święta będą postrzegane przez dzieci przez pryzmat ilości i jakości prezentów, które dostaną czy to pod choinkę, czy od Mikołaja czy też zajączka. Dopiero z czasem nauczą się, że są ludzie, którzy „źle” rozumieją politykę i Religę, chociaż ich jedynym „błędem” jest to, że urodzili się w innej kulturze, i ich rodzice „źle” ich nauczyli.


Póki co jednak, mają to gdzieś, i są gotowe cieszyć się życiem i uśmiechną się do każdego, kto uśmiecha się do nich.


Ale jak to się ma do wschodów Słońca?


Ano tak, że Słońce wschodzi dla każdego, jest takie jak moje wnuczki. Zapala pożar zachwytu dla życia w każdym, kto ma serce tak samo czyste jak serduszka moich wnuczek.


KaftanBlady 10.01.2021



29 wyświetleń0 komentarzy

Ostatnie posty

Zobacz wszystkie
bottom of page