top of page

Kaftan szczerości.

Zaktualizowano: 9 lip 2019

Stavanger KaftanBlady nyheter 25.07.2018 Dziś zupełnie nietypowy kaftan, w którym chciałem podjąć dość karkołomny temat, jakim jest próba zdefiniowania „Piękna”. Pod wpływem pewnych większych i mniejszych, oraz całkiem drobnych, impulsów jakie mnie spotkały ostatnio, a także pod wpływem waszych reakcji na moje kaftanowe pisanie, zakiełkowała we mnie taka myśl, by określić znaczenie słowa „Piękno”. Zrobię to jak zawsze w swoim stylu, zatem będzie dużo o Miłości oczywiście. Kiedy przyjechałem do Norwegii, a było to ponad 10 lat temu, słowo „piękno” stało się jednym z najczęściej goszczących słów, na moich ustach. Od tamtego czasu, przynajmniej dwa razy w miesiącu, a czasem częściej, wyruszam w góry, by czerpać z Norweskiego piękna. Często powtarzam, że majestat tutejszych krajobrazów, jego nadzwyczajne piękno, egzorcyzmuje mnie, oczyszcza z złych emocji, które oblepiają moją duszę, zatruwając umysł, wzbudzając skrajnie negatywne reakcje, z którymi czuję się po prostu paskudnie. Wartość takiego oczyszczenia, mogę docenić właśnie w momencie konfrontacji z brzydotą, jaką może być na przykład złość, osądzanie innych ludzi. Zawsze uważałem, że każdy rodzaj emocji, w jaki zostaliśmy wyposażeni, jest dobry i naturalny. Potrzebujemy się złościć, potrzebujemy zachwycić się, potrzebujemy smutku, melancholii, radości, nawet nienawiści, ale nade wszystko potrzebujemy mądrości i równowagi. Łatwo jest powiedzieć „ty debilu, ty ośle, kretynie jeden…” będąc pod wpływem negatywnego napięcia. Natomiast bardzo trudno jest powiedzieć „przepraszam, wybacz proszę, osądziłem cię niesprawiedliwie, byłem głupi”. Dla tego właśnie, niezmiernie istotnym czynnikiem, niezbędnym dla zachowania człowieczeństwa, jest „Piękno”. Estetyka życia, która sprawia że czujemy się dobrze. Piękno jako czynnik, który bilansuje nas, sprawia że zachowujemy równowagę, która jest niezbędna do tego by być MĄDRYM. Tak, to jedno z moich życiowych odkryć, którego nikt mi nie podarował, po prostu musiałem do tego dojść sam. Piękno w życiu, sprzyja mądrości, pomaga w utrzymaniu rozsądku i równowagi. 10 lat temu, pierwszy raz stanąłem na Preikestolen, płakałem jak dziecko. Fizycznie czułem, jak wylewają się ze mnie całe pokłady paskudnego szlamu, brudnego, gęstego mułu, który blokował mnie wewnętrznie, zabierał kolory, oślepiał na piękno obecne w wszystkim co mnie otacza. Patrzyłem na Lysefjord z pokorą i szacunkiem, oświecony oczywistością piękna. Od tamtego czasu, noszę w sobie ciągły głód obcowania z takim pięknem. Odczuwam potrzebę oczyszczenia, coś jak otwarcie okna by przewietrzyć życie, by wpuścić zapach świeżości i znowu zrozumieć, że życie to coś więcej niż świat telewizyjnych reklam, z których dowiadujemy się jak osiągnąć szczęście, kupując nowy samochód, czy najnowocześniejszy telewizor. Jeżeli wyruszam na szlak, jakikolwiek, wiem że znowu spotkam się z PIĘKNEM, z czynnikiem który nakarmi mnie od środka. Zmęczenie, wysiłek jaki w to wkładam, pozwoli mi naprawdę poczuć że moje nogi istnieją, że moje płuca służą do oddychania, że moje uszy mają jeszcze wiele szmerów do wyłowienia, że oczy potrzebują łez by dostrzegać głębię barw i sięgnąć po horyzont, że mój umysł potrzebuje równowagi bym się nie zachwiał na skalnej krawędzi, by poczuć że moje ciało, mój mózg, moje mięśnie, zmysły, cały mój „człowiek cielesny” jest narzędziem dla mnie samego, dla mojej istoty, tego kim ja naprawdę jestem. Wtedy mogę rzeczywiście zobaczyć siebie, a widząc siebie, mogę zobaczyć innych ludzi obok mnie. Tak ja wiem, to skomplikowane, ale taka jest moja definicja piękna. Mam też inny rodzaj piękna, który mnie zdumiewa. Często w ramach muzycznej retrospekcji, lubię wracać do muzyki którą karmiłem się w młodzieńczych latach. Mam kilku swoich ulubionych muzyków, kompozytorów, wykonawców, po których sięgam zawsze, gdy czuję że obijam się o granice emocjonalnej wytrzymałości. Słuchając Vangelisa czy Oldfielda, zdumiewa mnie ogrom piękna który przepływa przez umysły muzyków. Harmonie muzycznych dźwięków, przenikające przez zmysł słuchu, sprawiają, że piękno zaczyna dominować w moim umyśle. Wypierać ponure szaleństwo gonitwy za dostatkiem, i zapładniać mój rozum, by zaczął rodzić kolory. Słowa odzyskują prawdziwe znaczenie, i znowu zaczynam rozumieć ich głębię. Co zatem, stanie się, jeżeli stanę na krawędzi klifu Kjerag, patrząc na budzącą respekt przestrzeń, i zacznę nucić pieśń pełną harmonijnej spójności, współgrającej z moją dusza, pełną pięknych słów wzywających mnie do kochania? Czy zobaczę, poczuję esencję istoty ludzkiej, jej powołanie jakim jest MIŁOŚĆ? Kumulację wszystkiego tego kim naprawdę jestem, tego w czym jedynie mogę poczuć prawdziwe spełnienie? Miłość, mądrość, piękno.. Czy potęga tej energii, przepłynie też przez moje wnętrze, i zapłodni mnie, bym wydał nowe potomstwo? Potomstwo w postaci radosnego wrzasku, wołającego do świata „zobaczcie jak piękne jest życie, posmakujcie go czerpiąc wszystkimi zmysłami, pozwólcie sobie na to szaleństwo i rozkochajcie się w sobie, w tym kim jesteśmy i do czego uzdalnia nas nasza natura!!!” Spójrzcie jak piękną kobietą jest ta staruszka na zdjęciu. Wisława Szymborska, człowiek, który pozwolił sobie na to, by w słowach pełnych cudownej dziewczęco/kobiecej radości, zamknąć wszystką mądrość świata. Popatrz na Wisławę i pomyśl czy nie kochasz tej kobiety? „Przynoszę Ci uśmiech, bo wiem jaki owoc on wyda w Tobie” tak śpiewa Jon Anderson, w pieśni skomponowanej przez Vangelisa, „inside of this outside of that”, rozwalając moją złość u podstawy. „Tylko oszalały z miłości, ślepy jest na niebezpieczeństwa…” słowa z przecudownej pieśni „Losing sleep” poprzedzonej Prelude. Fragment płyty Voices, skomponowanej przez geniusza muzyki, Vangelisa. https://www.youtube.com/watch?v=1xU6WbqmuLU https://www.youtube.com/watch?v=jrgilGw3yRw



41 wyświetleń1 komentarz

Ostatnie posty

Zobacz wszystkie
bottom of page