Mamy takie powiedzenie "Szczęśliwi czasu nie liczą". Czy tylko czasu?
Wyobraź sobie proszę, że w życiu nie istnieją jednostki miary. Nie mierzy się niczego w centymetrach, litrach, gramach, sekundach, sążniach, milach, hektarach, groszach, karatach...
Czy mierzenie wszystkiego nie stało się niemal obsesją? A przecież nie jest to potrzebne do szczęśliwego życia, a na takim życiu właśnie każdemu zależy, czyż nie?
System w którym żyjemy jest zmierzony. Oparty na liczbach, które określają każdą możliwą wielkość. Chcesz wiedzieć ile czasu coś zajmie, jak daleko coś się znajduje, ile zarobisz za jedną godzinę pracy, jak głęboka jest woda przed tobą, jak szybko przemieszcza się foton i czy ma jakąś masę, ile w ogóle waży księżyc... itd. Nawet tak zwani "przebudzeni" o zgrozo liczą ilość wymiarów (5D), ilość poziomów wtajemniczenia, wysokość wibracji i inne takie tam....
Szaleństwo mierzenia, zakradło się nawet do intymnych sfer życia. To liczenie, dawno przestało być NARZĘDZIEM a stało się CELEM, czymś, co określa WARTOŚĆ człowieka.
A co się stanie, jeśli konieczność mierzenia wszystkiego, znów sprowadzić do funkcji NARZĘDZIA? Do roli służebnej, czyli niech służy a nie determinuje.
I teraz uwaga, oto "wielka tajemnica Magii" (niech mi tu będzie wolno sięgnąć po szczyptę ironii)
Wszystko jest takie jak ma być. Wystarczająco duże. Długie jak trzeba. Odpowiednio ciężkie. Wszystkiego jest tyle, ile trzeba. A polny kamień, jest wart tyle samo co grudka złota czy diament.
Bo wszystko ma taką wartość jaką sam temu nadasz. A jeśli masz w sercu MIŁOŚĆ, to wszystko, wszystko, wszystko staje się bezcenne i wszystko jest w Twoim zasięgu, ani za daleko ani za blisko. IDEALNIE.
Slawomir Podsiadlowski zdjęcie własne
Comments