top of page

Atomowa struktura miłości, czyli Kaftan wielowymiarowy. Część 1

Zaktualizowano: 22 lis 2018

Na początek należy się wam kilka słów wyjaśnień.

W połowie września, doszedłem do wniosku, że w swoim pisaniu felietonów pod szyldem „KaftanBlady”, doszedłem do takiego momentu, w którym bardzo trudno jest mi przekroczyć pewną barierę gęstości treści. To trochę tak jak samolot, który osiąga technologiczny limit prędkości, i po prostu przestaje przyspieszać. Postanowiłem zatem zaprzestania publikacji Kaftana. Bardzo szybko dostałem od was masę wiadomości i komentarzy, w których zachęcacie mnie do kontynuowania. Przyznam że zaskoczyło mnie to trochę. Nie wierzyłem bowiem, że jeszcze chce wam się czytać o miłości w takiej formie. Nie ukrywam, że jest mi bardzo miło z tego powodu, i poczułem energetyzujący dreszcz emocji, na myśl o tym co jeszcze mogę zrobić.

Napisałem wam w komentarzach, że o miłości mogę pisać wiecznie… Mam tych treści w sobie dość spore pokłady, ale obiecałem też, że będę kontynuował w trochę innej formie. Chcę zaprosić was, do wejścia w „kaftanowe” treści, w zgoła innym wymiarze. Tak jak poprzednio, pragnę dzielić się z wami moimi osobistymi doświadczeniami i przemyśleniami, na temat obecności miłości w otaczającym nas świecie, ludziach, rzeczach, myślach i wydarzeniach. Kiedy zapytałem was ostatnio, czy właśnie takich treści chcecie, sporo spośród was odpowiedziało twierdząco.

Wiecie już, że lubię patrzeć na świat przez „zakochane” okulary. Przedstawiałem niejednokrotnie moje własne wizje miejsc, do których prowadziła mnie dusza wędrowca. Zawsze kiedy wyruszam na szlak, czy to w góry, czy na industrialne wędrowanie w Norwegii, uwielbiam wręcz wyobrażać sobie ludzi, którzy na przestrzeni wieków kształtowali tę rzeczywistość, żyjąc w niej i przesycając ją swoimi emocjami. Wierzę w to, że myśl ludzka ma moc przenikania świata, przekraczania barier które na pozór wydają się nie do przekroczenia. Dlatego właśnie, na przykład w felietonie opisującym historię miasta Stavanger ( https://slavkoturku.wixsite.com/kaftanblady/kaftanblady/stavanger-od-ludzkiej-strony), przedstawiłem wam ludzi wplecionych w miejskie zakamarki czasu i przestrzeni, którzy poprzez swoje zwyczajne życie, odcisnęli pieczęć miłości w Stavangerskim pięknie. Podobnie w felietonie o Helleren ( https://slavkoturku.wixsite.com/kaftanblady/kaftanblady/stavanger-kaftanblady-nyheter-10-05-2018 ), przedstawiłem wam parę kochających się ludzi, z których wylewa się miłosny potok ciepłego dobra. Te i wiele innych historii, które do tej pory podarowałem wam w poprzednich felietonach, są dla mnie niczym esencja kochania. Taka substancja, która do piękna Norweskiej rzeczywistości, wnosi pierwiastek życia. Może to górnolotnie zabrzmiało, ale takie właśnie mam postrzeganie swojej emigranckiej historii. Czemu w ogóle odważyłem się pisać na takie tematy? Czemu zrobiłem ten krok, przedstawiając się wam w taki właśnie sposób? Otóż pchnęło mnie do tego pewne doświadczenie, jakie spadło na mnie na początku tego roku. Jak już wam pisałem, pierwszy felieton „KaftanBlady” pojawił się w lutym 2018, na facebokowych grupach „Polacy w Stavanger” oraz „Polacy w Norwegii”. Właśnie wtedy, bardzo boleśnie przeżyłem kryzys emigracyjny. Poczułem głęboko, przytłaczającą mnie samotność walki z samym sobą. Nie obawiajcie się, nie będę uprawiał tutaj duchowego ekshibicjonizmu. Ten wstęp, potrzebny był mi do tego, by wprowadzić was w nowy wymiar „kaftanowego” o miłości pisania.

No i właśnie teraz przyszedł czas, na szaleństwo składania liter w słowa, i słów w zdania, w których mam nadzieję zawrzeć oleistą substancję miłości. Kimże ja jestem, że porywam się na coś takiego? Uważam że to nie istotne, bo o miłości może, a nawet powinien, mówić i myśleć każdy i zawsze.

Zatem zaczynamy.

Na początek, kolejny raz zabiorę was w podróż w czasie. Chcę, byście wraz ze mną, cofnęli się do momentu w którym poczuliście iskrę miłości. Przypomnij sobie, to było kilka dni po tym, jak rozpoczął się rok akademicki. Chciałaś jak najszybciej kupić książki których ci brakowało. Postanowiłaś pojechać do Księgarni Naukowej przy Świętojańskiej. Stałaś na peronie Szybkiej Kolei Miejskiej, czekając na kolejkę do Gdańska. Kiedy nadjechała, wsiadłaś i zajęłaś pierwsze wolne miejsce. Jeszcze zajęta własnymi myślami, poczułaś dziwny niepokój, coś kazało ci podnieść głowę i spojrzeć na wprost. Chłopak który siedział naprzeciwko, miał nieco przydługie blond włosy, dziwnie uśmiechnięte oczy, którymi patrzył ciepło na migający za oknem świat. Na kolanach, trzymał plecak i papierową torebkę z drożdżówkami. Nie wiedziałaś czemu, nie możesz oderwać wzroku od jego niebieskich oczu, w których odbijały się mijane za oknem obrazy. Wpatrywałaś się w niego, obserwując jak powoli rozwija leżącą na kolanach torebkę, i wyjmuje z niej drożdżówkę. Ciekawiła cie lekkość i miękkość każdego jego ruchu, jego smukła dłoń, w której trzymał drożdżówkę by unieść ją do ust, a kiedy ją ugryzł, prawie poczułaś jej smak. Jego wargi, obsypane kawałkami kruszonki z drożdżowego ciasta, magnetycznie przyciągały twoje spojrzenie. Nawet nie zauważyłaś kiedy, chłopak uniósł w twoim kierunku otwartą torebkę, i patrząc ci prosto w oczy zapytał „masz ochotę na drożdżówkę?”… Pamiętasz co wtedy czułaś? Kilka dni później, spacerowaliście wieczorową porą po Sopockim Molo, wymieniając się sobą nawzajem. Wystarczył moment, by przemienić całe twoje życie. Doświadczyłaś przemiany, przeniesienia twojej duchowości w nadprzestrzeń. Przypomnij sobie ten stan. Przecież wtedy nie ważne było gdzie jesteście, dokąd się wybieracie, co dzieje się wokoło. Bo to nie rzeczywistość was otaczała, to WY wypełnialiście rzeczywistość. Bo miłość gdy się pojawia, przemienia świat, przewraca wszystko do góry nogami. Spójrz teraz na ten dziwny paradoks. Czy ta chwila, w której odważyłaś się przyjąć drożdżówkę, od chłopaka z którym przyszło ci jechać w Szybkiej Kolei Miejskiej, była początkiem twojej przemiany? Spójrzcie proszę na tę chwilę, jak na akt STWÓRCZY. Moment, w którym dwoje ludzi spotyka się w czasie i przestrzeni. Dziewczyna wpatrzona w usta chłopaka jedzącego drożdżówkę, i chłopak w odważnym zauroczeniu dziewczęcym obliczem, częstujący ją słodkim ciastkiem. Kilka sekund, które wstrząsają i przemieniają dwa ziemskie byty…

A może to było całkiem inaczej ale zupełnie tak samo? Może żyłeś swoje życie spokojnie, zajmując się swoimi sprawami, zamknięty w codziennej rutynie. Właśnie wracałeś z uczelni, zastanawiając się nad specyfiką filtrów całkujących, stosowanych w syntezerach częstotliwości opartych na pętli fazowej. Irytowała cie myśl o tym, że nie ma złotego środka na pogodzenie stałej czasowej pętli fazowej, i szybkości jej synchronizacji. Patrzyłeś przez okno na mijane właśnie budynki, ale kątem oka dostrzegłeś dziewczynę, która przed chwilą usiadła naprzeciwko ciebie. Przypomniałeś sobie o drożdżówkach które masz w papierowej torbie na kolanach. Delikatnie rozwinąłeś torebkę, by wydobyć jedną z nich. Były takie aromatyczne, świeże i jeszcze ciepłe. Wyjąłeś jedną, i uniosłeś do ust by ją ugryźć, wciąż obserwując dziewczynę siedzącą na przeciw. Nieco potargana brunetka, z prosto obciętą grzywką. Na jej twarzy malował się delikatny uśmiech, podkreślając urokliwie jej okrągłe policzki. Miała takie drobne prawie dziewczęce dłonie, i ubrana była wyjątkowo fajnie. Tak właśnie, fajnie ubrana była ona. Było ci głupio, bo po ugryzieniu drożdżówki, kruszonka oblepiła całe twoje usta. Nie byłeś pewny, czy wypada się oblizać? Tym bardziej że dziewczyna w przedziwnym skupieniu, wpatrywała się w twoje usta. Żeby wybrnąć z tej niezręczności, uniosłeś wciąż otwartą torebkę w jej kierunku, i zapytałeś „masz ochotę na drożdżówkę?”. Na początku zaskoczona, dziewczyna uśmiechnęła się do ciebie. Ten uśmiech, co to był za u śmiech. Policzki wcześniej tylko lekko zarysowane, teraz zaokrągliły się, sprawiając że jej oczy przeszyły ciebie ciepłem. Poczułeś to fizycznie, nie mogłeś tego odeprzeć. To ciepło jej spojrzenia przeniknęło cie do najgłębszych głębi. Sięgnęła po drożdżówkę, i podobnie jak twoje, tak i jej usta oblepiła drożdżówkowa kruszonka. Kilka dni później, spacerowaliście wieczorową porą po Sopockim Molo, wymieniając się sobą nawzajem. Fascynowało cie wszystko w niej. Jak się śmieje, jak mówi, jak opowiada o swojej kotce.. Szliście przytuleni po Sopockim Monciaku, i już wiedziałeś że wszystko jest możliwe, nawet znalezienie złotego środka na pogodzenie stałej czasowej pętli fazowej, i szybkości jej synchronizacji. Skąd to wiedziałeś? To po prostu przyszło samo, bo miłość stworzyła wasz wspólny geniusz!!! Otworzyła przed wami przestrzenie w których zawarta jest wszystka mądrość. Wiesz co chcę powiedzieć? Ten moment, ta chwila, jest naprawdę stwórcza. Dlaczego tak uważam, napiszę w następnej części, gdzie miłości będzie jeszcze więcej.

CDN.



#kaftanblady Stavanger KaftanBlady 04.10.2018

132 wyświetlenia0 komentarzy

Ostatnie posty

Zobacz wszystkie

Join my mailing list

© 2023 by The Book Lover. Proudly created with Wix.com

bottom of page