Otworzyłem szkatułkę ze skarbami przeszłości swej dzikiej. Wydobyłem liści garść i żywic grudkę by uwić wiązkę dymną. Sięgnąłem po słów zlepek, ten mój własny z samego dna szkatułkowego skarbca. Słowa nośne i aromatyczne, w posłuszeństwie mej woli gęstość tworzące. I wezwałem Żywioły spójne w działaniu, z których sam wyszedłem u zarania.
Matka Ziemia wodą syta. Wicher, oddech i drżenie mych słów niosący. Ogień mej woli żarzący na słowach, czerwonych węglach mej woli.
Stało się com w drżącym czuciu kreował, a gęstość kadzidła wejrzenie łzami zalała.
JESTEM
Tak jest Tak jest Tak jest
Slawomir Podsiadlowski
Zdjęcie własne
Comentarios