W ostatniej chwili zdążyłem zabezpieczyć szklarnię i zdjąć begonie z parapetów. W kilka chwil potężna wichura rozpętała deszczową nawałnicę.
Wchodząc, z trudem zatrasnąłem drzwi frontowe do domu. Porywisty wiatr i siekący po twarzy deszcz, nie chciał wypuścić mnie z dzikiego objęcia.
Zdjąłem pelerynę, buty oraz przemoczone spodnie i wszedłem do salonu.
Poczułem, jak ciepło domowej sielanki przyjmuje mnie obietnicą ciszy i zapachem cynamonowych bułeczek. Tylko wciąż kołyszący się u powały przedsionka bukiet suszonego wrotyczu, przypominał żywiole tańczącym za drzwiami.
-A czemuż to mój Mag siedzi taki roznegliżowany? - Wiedźma przechodząc obok mnie, rzuciła figlarne spojrzenie i potargała moje mokre od deszczu włosy.
-Walczyłem z żywiołami moja kochana. Stoczyłem bój z wiatrem, co smagał mnie deszczowym batogiem. W tej bitwie, obroniłem Begonie i drzwi szklarni.
-Cóż mój dzielny wojowniku... Dostaniesz za to od wiedźmy cynamonową bułeczkę. Chcesz?
Podeszła do mnie tak blisko, że czułem ciepło jej serdecznych szeptów. Te szepty właśnie są takie jedyne. Bezmiar ich mocy jest przeszywająco zielony, prawie jak jej spojrzenie.
W tej chwili poczułem dotyk ciepłych dłoni na moim mokrym karku.
-Jesteś teraz mój Magu, błogosławiony wiatrem i obmyty deszczem, a za chwilę będziesz nakarmiony bułeczką cynamonową.
Pocałowała mnie.
Slawomir Podsiadlowski
Grafika z internetu
Comments