top of page
Zdjęcie autoraKaftanBlady

Wiedźma za parkanem

Zaktualizowano: 4 lut 2023


Naszą wędrówkę rozpoczęliśmy wczesnym rankiem. Wyruszyliśmy w stronę doliny księżycowej, z zamiarem bez zamiaru, ot tak po prostu. Gdy dotarliśmy do starych opuszczonych pastwisk, zielonych łąk porośniętych bujną kwiecistością, Wiedźma w milczeniu podała mi swój plecak, zdjęła buty i oddaliła się nieco brodząc boso przez wilgotne rosą trawy.

Zerkałem na nią od czasu do czasu i nie mogłem nadziwić się jej pięknem. Idąc tak w ciszy, wśród skrzących się słonecznym blaskiem kropel rosy, wyglądała jak bogini kolorów.

-Nie patrz tak na mnie, bo spłoniesz z czułości mój Magu.

Usłyszałem jej szept pośród myśli i spojrzałem na nią.

-Chcesz mnie pocałować Magu wiem to, ale nie teraz jeszcze.

-A kiedy?

-Przyjdzie czas bądź cierpliwy, parkan da znać.

-Parkan? Jaki parkan?

Uśmiechnęła się słonecznie, wskazując wzrokiem stary pochylony drewniany parkan, oddzielający nas od siebie.

Dziwne, że nie zauważyłem go wcześniej. Ledwo stojąca pochyła parkanowa konstrukcja z wysuszonych sztachet, ciągnęła się wzdłuż szlaku gdzieniegdzie zarośnięta krzewem dzikiej róży. To zapewne pozostałość po starej farmie, opuszczonej od dwóch wieków.

Czytałem o tym miejscu i wiem, że kiedyś tętniło ono życiem. Farma została porzucona przez ostatniego mieszkańca pod koniec XVIII wieku i już nikt nigdy więcej tu nie zamieszkał.

Szliśmy tak po obu stronach starego parkanu, a ja nie mogłem pozbyć się myśli o tych którzy ten parkan zbudowali. Czułem obecność mężczyzny, który z radością w sercu ustawia cierpliwie płot, pod czułym spojrzeniem kobiety którą kocha. To miała być przestrzeń dla jej ogrodu, z kwiatami i ziołami, w której ona posadzi różane krzewy dla aromatu i urozmaicenia.

-Nie zagłębiaj się zbytnio w przeszłość Magu, bo przegapisz chwilę.

Uniosłem wzrok i z zadowoleniem stwierdziłem, że w parkanie brakuje kilku sztachet. Właśnie tam przystanęła Wiedźma z błyskiem w uradowanych oczach, zastygła w oczekiwaniu.

Przekroczyłem granicę nieistniejącego w tym miejscu ogrodzenia, zbliżyłem się do niej i objąłem ramionami. Byliśmy jak zawieszeni w aromacie kwiatów dzikiej róży, nasze usta spotkały się jakby pierwszy raz. To było niezwyczajne całowanie, trochę delikatne, trochę namiętne i trochę wykraczające poza granicę świadomości. Całowanie które pozbawiło nas konturów i rozpłynęliśmy się by być łąką, drzewem, powietrzem, kropla rosy, światem całym.

Już wiedziałem, że przyszliśmy tam właśnie po ten pocałunek.

Stavanger KaftanBlady 05.07.2020


32 wyświetlenia0 komentarzy

Ostatnie posty

Zobacz wszystkie

Comments


bottom of page