Szliśmy wąskimi uliczkami starego miasta ciesząc się ich urokiem i chłonąc historię wsiąkniętą w każdy z tych małych drewnianych domków. Wyobrażaliśmy sobie ich dawnych lokatorów, zajmujących się swoją codziennością, w której byli tak podobni do nas.
Wiedźma, co chwilę przystawała przyglądając się rzeźbieniom drewnianych listew dekorujących odrzwia czy okiennice niektórych domów. Uśmiechała się widząc małe kołatki przymocowane do drzwi wejściowych i zaglądała ukradkiem za parkany mikroskopijnych przydomowych ogródków.
-Wiesz Magu, gęsta jest tutaj obecność tych, którzy to miejsce tworzyli. Składali to wszystko z okruchów swoich pragnień i wizji, dając temu cierpliwość, serdeczną radość, wzajemne Miłowanie. W ten sposób powstała materialna forma wyobrażeń ich ówczesnego małego raju, który urzeczywistnili też w tych maleńkich ogródkach.
I te kołatki u drzwi spójrz, jakie urocze prawda?
Podeszła do mnie nie czekając odpowiedzi i objęła ramionami wtulając się mocno w moje usta.
Czułem ten pocałunek całym sobą, czułem, że wraz z tą czułością otrzymuję krople tego wiedźmowego uwrażliwienia. To taki „dar języków” wraz z którym przychodzi jasność odczuwania spraw toczących się pod niebem, ponad niebem i poza czasem.
-No proszę, „dar języków” powiadasz mój mądry Magu. Zaskakujesz mnie trafnością swoich porównań. Zaiste tak to jest, że języki spotykając się w pocałunku obdarowują się wzajemnie wspólnością czucia, a wspólność ta przejawia się w jasności widzenia. Odrzucasz, co zbędne z rozumu, by zacząć dostrzegać to, co sercu znane. Wtedy widzisz i pojmujesz prawdę tego, na co patrzysz.
-Teraz patrzę na Ciebie Wiedźmo cudna, i widzę bezgraniczność Twoją. Bezgraniczność jak wieloświat istot, władających wszelką dostępną mową, a „Dar języków” wszystko to scala.
-Jesteśmy Jedno przecież, zatem bezgraniczność jest też Tobą. Nie tylko mój język podarował się Tobie, także i Twój język z darem do mnie przyszedł.
Znów uśmiechnęła się pokazując palcem prześliczną kołatkę na drzwiach jednego z domów. Taką w kształcie żuka odnóżami trzymającego się kołatkowego zawiasu.
- Pamiętasz ten wierszy? „Do biedronki przyszedł żuk, w okieneczko puk, puk, puk…”. Ta kołatka jest jak z tego wierszyka.
Tym razem ja podszedłem do niej by ją pocałować. Swoją droga coś dużo tego całowania jak na spacer po starym mieście
(czytelnik też zgada się z narratorem? - w kwestii całowania oczywiście)
Stavanger KaftanBlady 30.05.2021
Comments