Stavanger KaftanBlady 30.08.2019
Dzisiaj trochę informacji z kart norweskiej historii w kaftanowym stylu. Rzecz będzie o telefonach i kobietach, a dokładniej o jednej z pierwszych central telefonicznych w Haugesund.
Wszyscy wiemy ze szkoły, że telefon to wynalazek Aleksandra Grahama Bella, urodzonego 3 marca 1847 roku w Edynburgu. Mimo iż pierwsze prymitywne urządzenia do przesyłania głosu po drucie istniały już w XVII wieku, dopiero opatentowany w 1876 roku przez Bella aparat telefoniczny, zrewolucjonizował świat telekomunikacji.
Początkowo wynalazek Bella nie wzbudzał większego entuzjazmu. Mimo iż wynalazca podróżował po Ameryce i Europie prezentując możliwości swojego urządzenia, zamknięty w sztywnych ramach ówczesny świat finansjery nie dostrzegał w telefonie nic pożytecznego. Pojawiały się nawet opinie, że telefon to „ dziwna zabawka, bez możliwości praktycznego zastosowania”.
Zaskoczę was pewnie mówiąc, że to właśnie Norwegia z największą wdzięcznością przyjęła nową technologię Bella, wdrażając i szybko rozwijając sieć telefonów na terenie kraju. W 1894 roku, w Norwegii używano już 14.000 aparatów telefonicznych, co oznaczało że na 100 mieszkańców Norwegii przypadał jeden aparat telefoniczny. W tym samym czasie w Szkocji na przykład, jeden aparat telefoniczny przypadał na 400 mieszkańców. Przodujące miasta pod względem rozwoju telefonii w Norwegii to Kristiania (Oslo) i Drammen. Właśnie w Drammen w roku 1886, zainstalowano pierwszą na świecie „klapkową” centralę telefoniczną (taki prosty, półautomatyczny system wywołania centrali).
Dystrykt Rogaland, też miał swój niebagatelny udział w rozwoju norweskiej telefonii. Doskonale prosperująca kopalnia miedzi na wyspie Karmøy, wdrażała najnowocześniejsze technologie wydobycia rudy miedzi, ale także elektryczność i telefonię. Pierwsza ręczna centrala telefoniczna została otwarta w Haugesund 11 listopada 1888 roku. Centrala zatrudniała kobiety na stanowiska telefonistki, a ich pensje wynosiły 30 koron miesięcznie. Centrala Haugesund, była najstarszym i wówczas największym miejscem pracy zatrudniającym kobiety.
Właśnie kobiety najlepiej sprawdzały się w zawodzie telefonistki, a to z kilku powodów. Po pierwsze kobiecy głos był znacznie bardziej czytelny w słuchawkach ówczesnych telefonów, co umożliwiało dużo sprawniejsze zestawianie połączeń. Po drugie, kobiety zachowywały dużo większy spokój i cierpliwość w kontaktach z często rozemocjonowanym korespondentem. Wykazywały się też znacznie większą dyscypliną pracy, co w tym zawodzie było niezbędne.
Miriam, młoda dziewczyna z Haugesund, została przyjęta do pracy w centrali jesienią 1889 roku. Swój pierwszy miesiąc, tak jak wszystkie nowo przyjęte pracownice, dziewczyna musiała przepracować za darmo, ucząc się obsługi „pola komutacyjnego” czyli po prostu poznając tajniki zestawiania połączeń telefonicznych. Miriam była dziewczyną bardzo wesołą i towarzyską, uwielbiała swoją pracę a jej zawsze pogodny głos uspokajał nawet najbardziej rozemocjonowanych korespondentów. Po odbyciu miesięcznej praktyki, Miriam została wyznaczona do zestawiania połączeń krajowych, głównie w obszarze południowo zachodniego wybrzeża Norwegii. Najczęściej, bo nawet kilka razy dziennie, Miriam obsługiwała połączenia z latarni morskiej Vikaholmen Fyrstasjon, znajdującej się na południowym krańcu wyspy Karmøy. Latarnik zwykle prosił o połączenie z kapitanatem portu w Stavanger, albo obsługą portu morskiego w Haugesund.
Pierwsze dni kwietnia 1890 roku, były bardzo słoneczne a zimowe chłody szybko ustępowały wiosennej aurze. Miriam przyszła do pracy na nocną zmianę, i mimo perspektywy nieprzespanej nocy, dziewczyna była bardzo zadowolona z tej zmiany. Przyniosła sobie wielki kubek gorącej kawy, założyła słuchawki na szyję i czekała na pierwszego korespondenta. Dobrze wiedziała, że pierwszym który do niej zadzwoni, będzie właśnie Kristian z latarni Vikaholmen. Rutynowe raporty latarnika, składane w kapitanacie portu Stavanger zawsze o tej samej porze, stały się swoistym rytuałem rozpoczynającym nocną zmianę. Charakterystyczny brzęczyk nadchodzącego połączenia, pojawił się gdy Miriam wzięła większy łyk swojej kawy. Dziewczyna nasunęła słuchawki na uszy i swoim miękkim kobiecym głosem wypowiedziała
- Centrala Haugesund, słucham.
-Dobry wieczór Miriam, tu Kristian latarnia Vikaholmen.
-dobry wieczór Kristianie latarnio, miło cie słyszeć. Połączyć cie z portem?
-mmm… tak…. nie…. poczekaj.
-No to łączyć czy nie panie Kristianie latarnio?
Dziewczyna uśmiechała się pod nosem, słysząc wyraźne zmieszanie w głosie latarnika.
-tak zaraz, już oczywiście, ale poczekaj moment. Bo wiesz tak sobie pomyślałem, że może byś chciała wybrać się ze mną na ciastko do cukierni w Haugesund?
-że co? Czekaj no latarniku bo ja chyba mam jakieś trzaski na linii. Czy możesz powtórzyć proszę?
-tak oczywiście, Miriam ja pytałem czy zechciałabyś wybrać się ze mną na ciastko do cukierni w Haugesund? No może to śmieszne, ale ja bardzo bym chciał ciebie poznać. Jeżeli nie zechcesz się spotkać to zrozumiem, i wybacz mi proszę moją śmiałość. No po prostu wiem, że jeśli ciebie w końcu nie zaproszę, to będę tego żałował do końca życia.
Telefonistka słuchała słów Kristiana z wypiekami na twarzy. W głębi duszy liczyła na to, że latarnik w końcu zbierze się na odwagę i zaproponuje spotkanie. Serce jej podpowiadało, że będzie to właśnie tego wieczora i już przychodząc do pracy miała w sobie pełną akceptację na taki właśnie bieg wydarzeń.
-Kristianie latarniku, w sobotę o godzinie 12 będę w cukierni.
-fantastycznie, wspaniale, o raju ale się cieszę. To do zobaczenia Miriam i bardzo ci dziękuję.
-hola, hola, panie latarniku, a kapitanat portu?
-tak tak, no widzisz byłbym zapomniał. Tak poproszę połącz mnie, i do zobaczenia w sobotę.
Stavanger KaftanBlady 30.08.2019
Comments