Wczorajsze prognozy pogodowe okazały się być wyjątkowo trafne. Na zewnątrz szalał jesienny wiatr zacinający deszczem po salonowych oknach, a ciemno-ołowiane niebo zwiastowało długi mokry wieczór. Spojrzałem na Wiedźmę, która właśnie przysiadła przy kominku i otworzyła jego drzwiczki by włożyć weń solidne brzozowe polano. Światło kominkowego żaru tworzyło miękkie światłocienie na wiedźmowym obliczu, a ja patrzyłem zachwycony tym, co czuję.
-Czemu mi się tak przyglądasz? -Chłonę szczęście Wiedźmo kochana. -Masz w oczach Miłość wiesz? Taką miłosną kroplę jak miód, co spływa z łyżeczki do mojej kawy tej, co mi ją za chwilę zrobisz…
Uśmiechnęła się zielono i zamknęła kominek. Wstała, podeszła do wielkiej szafy, w której trzyma swoje „wszystko”. Chwilę w niej grzebała szepcząc coś pod nosem, po czym z tryumfem na twarzy wydobyła spore pudełko z napisem „świece cynamonowe”.
-Nie patrz już tak na mnie, tylko zrób tę kawę proszę.
Stawiając pudełko na stole pocałowała mnie w czoło, a ja wziąłem głęboki wdech jej ziołowego zapachu.
Czajniczek kawowy zachrobotał na kuchni oznajmiając zakończenie procesu zaparzania. Trzymając w dłoniach dwie pełne filiżanki ruszyłem w kierunku salonowego stołu. Wiedźma pochylała się zapalając ostatnią z trzech ustawionych na stole cynamonowych świec. W tym pochyleniu zerkała na mnie wyraźnie rozbawiona wiedząc, że właśnie wejrzałem w jej odkryty dekolt, gdzie wabiła mnie krągłość jej pełnych nagich piersi. Tak jak wcześniej światłocienie na jej twarzy, tak teraz ciepłe świecowe migotanie wydobywało dla mnie okruszki cudownej wiedźmowej kobiecości.
-Bądź w uważności Magu, bo za chwilę kawa nam przepadnie. Swoją drogą podoba mi się twoja męska wersja uważności. Potrafisz panować nad ogniem prawie tak jak ja. -Prawie? No proszę cię, przecież nie uroniłem ani jednej kawowej kropli. Poza tym moja kochana Wiedźmo, mój ogień jest twoim ogniem. Wymieniamy się sobą nie tylko w czuciu, ale też i w cielesności. Jesteśmy jak naczynia połączone, co się w nich pięknie woda przelewa, zawsze dążąc do równowagi.
Usiedliśmy oboje przy stole.
-Hm… Owszem mój drogi, jesteśmy jak te trzy świecowe płomienie, co stoją przed nami. Ja, Ty i Miłość, tworzymy trójnóg, najstabilniejszą konstrukcję w świecie, w którym przyszło nam żyć.
Popijaliśmy kawę patrząc sobie w oczy, a nasze serca dialogowały miłośnie. W pewnej chwili Wiedźma sięgnęła po szydełko leżące na stole, uniosła je i przytrzymała chwilę nad świeczkowym płomieniem. Gdy było już wystarczająco gorące, wytopiła nim runiczny symbol ODAL na każdej ze świec. Poczułem jak coś ściska mi gardło i łzy jak grochy popłynęły mi z oczu. Spojrzała na mnie, pochyliła się i wycałowała każdą z nich. Czułem te pocałunki jak kolejne wiedźmowe ognie wlewające się w moje ciało za sprawą wiedźmowej czułości.
-To jeszcze nie ognie, tylko iskierki Magu czuły.
Mówiąc to wstała i pozwoliła by sukienka zsunęła się z jej ramion odsłaniając pełnię kobiecego piękna.
-Czy i nad tym ogniem zapanujesz tak dzielnie mój Magu?
Nie musiałem odpowiadać, przecież jedno jesteśmy a jej nad ogniem panowanie stało się też moim udziałem. Objąłem ją a ona pozwoliła moim dłoniom by nadały nam kształt JEDNI.
Comments