Dary zbierane w pokorze.
Wiedźma wyciągała z plecaka skarby, które tak skrupulatnie zbierała podczas naszej dzisiejszej wędrówki. Wyglądała jak mała dziewczynka, gdy z czystą radością i wypiekami na twarzy oglądała wszystkie te kawałki mchów, listki traw, piórka i nie większe niż paznokieć szyszkowe nasionka. W minutę, cały stół stał się mikro światem leśnej obfitości. Przez dłuższą chwilę radosnej ciszy, piękna szczęściem, stała sycąc wzrok darami od Leszego.
-Spójrz, z tego zrobię wisiorki esencji lasu. Życie w żywicznych kroplach źródlanej prawdy o mnie, o tobie, o każdym człowieczym sercu. O tym, jak potężni jesteśmy, stanowiąc jedno z Lasem.
Mówiąc to, uniosła kawałek mchu i umieściła go na wysokości piersi, patrząc na mnie szczęściem jej migotliwie zielonych oczu.
-Staną się one amuletem, soczewką skupiającą szczęście.
Wdech i zielona iskra.
Wszedłem do wiedźmowej pracowni, niosąc w jednej dłoni talerzyk z czekoladową mufinką, w drugiej zaś, trzymałem filiżankę zielonej herbaty. Sosnowe powietrze wypełniające przestrzeń pracowni, było po prostu smaczne. Wziąłem głęboki wdech i poczułem dreszcz rozlewającej się we mnie błogości.
-Kochanie przyniosłem tobie... - zatrzymałem się w pół słowa.
Wiedźma uniosła się z krzesła i stanęła przede mną, pokazując jeden z gotowych wisiorków.
-Wiem, że za chwilę mnie pocałujesz, a ja roztopię się w tym całowaniu wraz z tobą mój Magu. Będziemy wtedy wodą i iskrą, dokładnie tak jak ten wisiorkowy amulet. Będziemy soczewką co nieustannie stwarza kondensat leśnego życia, szczęśliwego życia...
I tak się stało. Najpierw po policzku pociekła mi szczęśliwa łza, a potem cały Las przyglądał się naszemu całowaniu. A zielona herbata? hm... nie potrafi wystygnąć. A mufinka?.. Czeka na uwolnienie ust.
Slawomir Podsiadlowski
Fotografia przedstawia prace Aleksandra Klimas
Comments