#kaftanblady
Stavanger KaftanBlady 12.01.2018
Dedykuję ten felieton moim dzieciom.
Wiem że czekacie na kolejną przygodę Sigrun. Serdecznie dziękuję za wiele wspaniałych słów uznania, które spływają do mnie po opublikowaniu tych krótkich opowiadań o Sigrun, runicznej dziewczynie. Nie każdemu jestem w stanie odpowiedzieć, za co serdecznie przepraszam i postanawiam poprawę. Zanim jednak przedstawię kolejną przygodę Runicznej Dziewczynki, chcę podzielić się z wami czymś co nurtuje mnie już od bardzo długiego czasu, a co jest też po części związane z Sigrun.
Jakiś czas temu, przedstawiłem wam swoją receptę na to „Jak nie zwariować”
W tamtym felietonie, pisałem o mojej metodzie na „ogarnięcie” się pod gradem atakujących przeciwności.
Dziś chcę podzielić się z wami czymś znacznie potężniejszym, czymś co stało się moim doświadczeniem ostatniego czasu i co odkrywam od nowa, jako klucz do zrozumienia siebie.
Zastanawiacie się „za jakie grzechy” macie tak ciężkie życie? Wciąż szukacie odpowiedzi na pytanie „jak być szczęśliwym”? Jest wam ciężko dźwigać trudną rzeczywistość? Zdarza się wam myśleć „czemu do cholery jam mam takiego pecha w życiu”? Innym się wszystko udaje, a ja wciąż mam pod górkę… Czemu?
Bo nie mam czasu na użlanie..
Każdemu z nas, od czasu do czasu przychodzą do głowy takie pytania, ale nie każdy z nas ma cierpliwość by znaleźć na nie odpowiedzi. Bo zawsze jest coś ważniejszego, bo nie mam czasu na użalanie, bo muszę pracować, bo muszę nakarmić dzieci, bo obiecałem pomóc w przygotowaniach, bo muszę ogarnąć mieszkanie, bo muszę przygotować się do egzaminu, bo MUSZĘ…. Czemu tak jest?
Dla tych którzy nie mają cierpliwości i czasu na szukanie odpowiedzi, dzisiaj piszę ten tekst.
Parę lat temu ktoś bardzo mi bliski, zachęcił mnie bym wziął udział w konkursie literackim. Tematem tego konkursu było „opowiadanie kryminalne z Trójmiastem w tle”. Pod wpływem tej zachęty, a także ze względu na temat który bardzo mi pasował, postanowiłem spróbować swoich sił. Napisałem i wysłałem swoje opowiadanie do komisji konkursowej. Stało się tak, że zostałem jednym z jego laureatów i moje opowiadanie „Skarby Egona” zostało wydane w tomiku opowiadań pod wspólnym tytułem „Lukrecja z Kamiennej Grobli”. Przyznam, że sprawiło mi to ogromną radość, ale też pod wpływem tego wydarzenia, zrodziły się w mojej głowie zupełnie nowe myśli, sięgające naprawdę głęboko do fundamentów mojego życia. Wszystko to spowodowało, że spojrzałem na moją historię z pewnego dystansu, a to właśnie jest kluczem do pełniejszego zrozumienia wszystkiego, co sprawia nam trudność.
Dystans!!!
Przejdźmy do sedna. Wyobraźmy sobie, że ty i ja, wszyscy ludzie, pojawiamy się na tym świecie wyposażeni we wszystko co niezbędne do tego by w tym świecie zaistnieć. Wychodzimy z łona matki jako istota gotowa by zacząć istnieć i wzrastać w nowej rzeczywistości, poza matczyną macicą. Pamiętam jak przyszła na świat moja pierwsza córka Kasia. Jak uczyliśmy się siebie nawzajem, odkrywając w sobie energie uśpione i radość Miłości ponad wszystko inne. Potem urodziła się Dorotka, a potem Wojtek i Michał, a każde z nich pojawiało się z paczuszkami MIŁOŚCI.
Dzieci, kiedy pojawiają się w życiu, dają nam w darze MIŁOŚĆ czyściutką jak diament. Dzieci kiedy pojawiają się w życiu, już od samego początku otrzymują od nas rodziców swoistą „formację”. Pomyślcie, że nowo narodzone dziecko ma szansę być KIM TYLKO ZECHCE i w ogromnej mierze to właśnie od rodziców zależy kim ono stanie się w dorosłym życiu.
To w jaki sposób wychowujemy nasze dzieci, jak troszczymy się o nie, co im przekazujemy, decyduje o ich przyszłym życiu. Teraz pomyślcie, że to dotyczy także nas, ciebie, mnie, twojego męża, żonę każdego człowieka. Nasi rodzice przekazali nam formację, takie fundamenty życia, na których my budowaliśmy i wzrastaliśmy, by stać się takimi jakimi jesteśmy teraz.
Zatem pomyśl sobie, że urodziliśmy się z pełnym pakiem atrybutów do tego by być: Ojcem, Matką, ślusarzem, lekarzem, prawnikiem, stolarzem, stoczniowcem, artystą, pisarzem, ogrodnikiem, sportowcem, prezydentem, politykiem, kierowcą…..
Na początku życia, matka, bo to z nią byłaś najczęściej i najbliżej, bo to ona podawała tobie swoją pierś byś się nasyciła, bo ona śpiewała tobie kołysanki, matka właśnie modelowała twoje emocjonalne życie. Im byłaś starsza, tym to modelowanie było poważniejsze. Na początku proste nauki dotyczące codzienności, potem poważniejsze wskazówki wykraczające poza dzień dzisiejszy, czyli dotyczące przyszłości. Do tego modelowania ciebie, włączał się ojciec ze swoją ojcowską Miłością, która była wymagająca. Potem modelowały ciebie relacje społeczne, szkoła, przyjaciele. Dostałaś też pakiet przekonań religijnych albo ich brak, dostałaś też pakiet formacji politycznej. Dostałaś też pakiet MORALNY, który określał standardy zachowań, które są dobre a które są naganne, co wypada a co nie, co wolno a czego nie powinno się robić.
I tak stało się coś z nami co sprawiło, że wyposażeni w dodatkowe pakiety, utraciliśmy niektóre z naszych zdolności, które mieliśmy na samym początku.
Ale czy na pewno je utraciliśmy? Czy przekonania religijne, normy społeczne czy etyczne, status naszej osobowości, tak bardzo nas determinują, że nie jesteśmy w stanie już być jak dziecko? Radosne, ciekawe, ufne, pełne energii, szczere, gotowe do podejmowania nowych wyzwań, otwarte na poznawanie świata.. Czy już nie możemy takimi być? Czy to wszystko już przestało w nas istnieć? A może tylko zostało UŚPIONE??
Kiedy moje opowiadanie konkursowe „Skarby Egona”, zostało wybrane jako godne tego by zostać opublikowane, pomyślałem sobie, że oto właśnie stałem się znów dzieckiem. Oto jakiś splot wydarzeń spowodował, że cofnąłem się do mojego dziecięctwa i sięgnąłem po uśpioną zdolność składania liter w słowa, słów w zdania, a z tych zdań powstało opowiadanie.
Mało tego, mogłem znowu uruchomić moją wyobraźnię i wejść w dialog z moim wewnętrznym dzieckiem, stworzyć coś, co zupełnie wykracza poza formację definiującą moją dorosłość. Bo ja przecież jestem Elektronikiem a nie pisarzem, jestem mężczyzną, ojcem czworga dorosłych już dzieci. No nie jestem pisarzem przecież. Zatem co się stało? Błąd w Matrixie?
Kiedy parę miesięcy temu, zrodziła się w mojej głowie postać Sigrun, małej dziewczynki która pojawia się w życiu Szamana Ulfra, odkryłem, że ja naprawdę wciąż MOGĘ WSZYSTKO!!! Że to nie błąd w Matrixie, ale konsekwencja Przebudzenia.
Czym jest przebudzenie? To dar od życia, który przychodzi nie wiadomo jak, nie wiadomo kiedy i nie wiadomo czemu. Przychodzi w momencie, kiedy stajemy się na to gotowi by poczuć to wszystko co w nas zostało uśpione, a co właśnie zaczyna drgać by wyrwać nas z letargu.
Czy mieliście taką myśl „gdybym tak mogła cofnąć się w czasie i z tą wiedzą którą mam teraz, zacząć wszystko od początku”? Mieliście takie pragnienie? No to właśnie na tym polega przebudzenie, nagle budzi się w nas świadomość tego, że jesteśmy kimś znacznie więcej niż nam się wydaje. Że możemy milion razy więcej niż nam się wydaje. Że potrafimy robić rzeczy o których nawet nie mieliśmy śmiałości myśleć.
Że możemy teraz, czując drżenie duszy, świadomie przyjrzeć się samym sobie i odnaleźć to co w nas drzemało od urodzenia, a co nie miało szansy zaistnieć. Świadomość przebudzona, pozwala nam na to by być jak dziecko buszujące w magazynie doświadczeń życiowych, wybierające to co ma wartość, a co jest zbędne.
Świadomość istnienia w naszych wnętrzach skarbów, które tylko czekają na ich wydobycie, może być źródłem nadziei i radości dla nas samych. Świadomość tego że wszyscy mamy takie cuda w sobie, pozwala też patrzeć inaczej na INNYCH ludzi. Możemy naprawdę pozbyć się osądzania innych i w zamian za to, po prostu cieszyć się, że są obok takimi jakimi są. To znowu oznacza, że nie musimy się wstydzić ani bać siebie, tego jacy jesteśmy my sami i jacy są inni obok nas. Zamiast strachu i wstydu, możemy w końcu zrobić coś w zupełnej wolności i cieszyć się z tego jak dzieci.
Jeżeli macie małe dzieci, zapytajcie je jak rozumieją miłość? Co to jest życie? Co to znaczy „szczęście”? A może przypomnijcie sobie, jak rysuje się kredkami, jak lepić z plasteliny, ile radości daje bieganie po plaży, albo nie bój się powiedzieć komuś co czujesz.
Zatem ja zakończę ten felieton, i zabiorę się za dialog z Sigrun, która uczy także i mnie samego, jak znowu być dzieckiem. Wysłucham i napiszę, kolejną historię opowiedzianą przez małą Sigrun, która rozmawiała ze ślimakiem, o tym jak smakują liście.
Stavanger KaftanBlady 12.01.2018
<Czy mieliście taką myśl „gdybym tak mogła cofnąć się w czasie, i z tą wiedzą którą mam teraz, zacząć wszystko od początku”? > Pewnie, że tak :) tak na prawdę z tą myślą się nie rozstaję bo tak wiele chciałam i nadal chciałabym. Ale ... żyje się raz więc nie ma co zamartwiać duszę ! lepiej zadbać o wszystko inne ;)