Trzymałem w ręku kubek z tykwy pełen yerba mate. Pod opuszkami palców prawej dłoni czułem organiczność kształtu tykwy i ciepło naparu uwalniane z jej wnętrza. Jakieś mało istotne myśli napływały i ulatywały z mojej głowy, a ja odczuwałem świadomą zmysłowość poranka. Zamknąłem oczy, wyłączyłem patrzenie i wziąłem solidny łyk yerba mate. Ciepło rozlało się w moich ustach i spłynęło dalej do przełyku pozostawiając specyficzny smak yerby na języku.
Wciąż mając zamknięte oczy poczułem nowy, subtelny zapach Wiedźmy i delikatne łaskotanie wiedźmich włosów na twarzy. Moje serce drgnęło radośnie i stał się cud pocałunku. Najpierw poczułem to na karku, potem wraz z falą ciepłego jej oddechu poczułem dotyk ust na lewym uchu i wtedy podarowała mi szeptane słowa Miłości.
Zmysłowość chwili stała się radosną migoczącą liśćmi brzozą na słonecznym wietrze. Wstałem, odstawiłem tykwę na stolik i objąłem ją wsuwając dłonie pod luźno związany szlafrok. Moje dłonie płynęły po aksamicie kobiecych bioder wzbudzając dreszcz zmysłowego spotkania. Czułem to w naszej splątanej świadomości, czułem bezgłośny szept prowadzenia. Objąłem Wiedźmę w talii i poddałem się jej kołysaniu. Rozbujało nas falowanie przepływającej między nami energii, słodkiej i gęstej jak cytrusowy mus. Pod palcami czułem jej roztańczoną nagość i to cudowne porozumienie w objęciu. Kołysząc się tak weszliśmy w dialog wzajemnych słów stwarzania. Nadawaliśmy sobie kształty, czyniliśmy kolory, rosiliśmy krople aromatycznych pereł... Zmieszała się nam zmysłowość śniadaniową furtką świadomości nowego dnia.
A na jej palcu lśnił diamencik zgody.
Slawomir Podsiadlowski zdjęcie własne
Comments