Stałam w kuchni już dobre pół godziny smażąc naleśnikowe placki. Wpatrywałam się w ciasto wylewane na patelnie, to jak powoli formuje się w okrąg i zastyga w takim kształcie by zarumienić się po chwili. Potem tylko szybki ruch patelnią i naleśnik z śmiesznym pacnięciem ląduje na drugiej stronie. Taki niby prosty proces tworzenia, a jednak zawarta jest w nim pokoleniowa ciągłość. Moja matka tak robiła naleśniki, moja babka i zapewne również babka mojej babki w taki sam sposób wpatrywała się w naleśnikowe ciasto na swojej patelni. Hm… przecież takich wątków, ciągnących się przez pokolenia musi być znacznie więcej.
-Twoje naleśniki są jak słońca zdjęte z błękitnego nieba. Takie okrągłe, ciepłe i złote. Tylko wiedźmy mają taką moc, żeby podać słońce na obiad. Uwielbiam zapach twoich włosów kiedy smażysz naleśniki. Pachniesz słodko, a twoja skóra pachnie jak bułka z masłem.
Nawet nie usłyszałam kiedy wszedł do kuchni. Jakie trafne spostrzeżenie, wiedźmowe danie, słońce na obiad. Fajny ten facet obok mnie. Zatem podam mu też miód, doskonale dopełni słoneczną naturę dzisiejszego dania. Matko, babko i cały żeński wątku mojego rodu, wdzięczność dla was za naleśników słoneczną tajemnicę.
-naprawdę pełna słonecznego blasku jesteś wiedźmo cudna. Twoja brązowa suknia, wiruje i kręci sie pełnią kobiecej mocy.
Zauważył… tę obiadową przystawkę wyjęłam ze szczególnej półki mojej nieziemskiej spiżarni.
Stavanger KaftanBlady 18.08.2019
Comments