Stavanger KaftanBlady 07.06.2020
Działo się to wiosną 1853 roku. Oczekiwane przez rybaków ławice śledzia, jak co roku przybyły do południowozachodniego wybrzeża Norwegii.
Bjørn już w lutym zarejestrował się jako pomocnik, do pracy na jednym z kutrów rybackich na Randaberg i nie wiedział jeszcze, że od tej wiosny jego życie już nigdy nie będzie takie jak dotąd.
Śledziowy sezon dla rybaków to czas bardzo intensywnej i ciężkiej pracy, chętnie zatem zatrudniali sezonowych pomocników, oferując dobrą zapłatę.
Chłopak przybył do Stavanger pięć lat wcześniej w poszukiwaniu jakiegoś zajęcia. Zajmował się wypalaniem wodorostów na kamienistym wybrzeżu, co może nie było dochodowym zajęciem, ale pozwoliło mu na zgromadzenie całkiem sporej sumy oszczędności. Chodziło o wodorostowy popiół. W tamtym czasie, popiół z wodorostów skupowano głównie dla producentów szkła, ale gdy okazało się, że jest doskonałym źródłem jodu, jego cena wzrosła co zwielokrotniło zarobki Bjørna.
Swoją pracę na kutrze Bjørn rozpoczął już pierwszego dnia gorączki śledziowej. Pogoda sprzyjała, więc rybacy wypływali w morze nawet dwa razy dziennie, zawsze wyciągając pełne siedzi srebrzystych śledzi.
Z pełnymi ryb ładowniami, kierowali się do niewielkiej przystani rybackiej sąsiadującej z suszarnią ryb na cyplu Børaunen.
Zaraz po przybiciu do nabrzeża, mężczyźni z wielkimi pełnymi ryb koszami na plecach szli do Børaunen, gdzie wysypywali zawartość koszy wprost pod stopy kobiet zajmujących się oprawieniem ryb i przygotowaniem ich do suszenia.
Tego dnia, Bjørn już trzeci raz odwiedził suszarnię Børaunen.
Słoneczna i bezwietrzna pogoda, pozwoliła rybakom na dodatkowy połów. Chłopak cieszył się bardzo bo wiedział, że zarobi więcej niż zwykle, ale przede wszystkim cieszył się na myśl o tym, że znowu zobaczy Nathalie.
Za każdym razem gdy przychodził do suszarni z koszem na plecach, kierował się w stronę Nathali uśmiechnięty ciepło mimo ciążącego mu ładunku.
-Znowu donosisz mi więcej ryb? I to już trzeci raz dzisiaj. Ty chyba mnie nie lubisz co?
Chłopak wysypał zawartość kosza do stóp Nathali, po czym usiadł obok niej, wyjął swój rybacki nóż i zaczął pomagać dziewczynie.
-Co teraz powiesz Nathalio? Czy nadal sądzisz, że ciebie nie lubię?
Nathali spojrzała na niego zdumiona.
-Będziesz mi pomagać? Nie masz już nic dzisiaj do zrobienia na łodzi?
-Nie. Właśnie zakończyłem ten wyjątkowo udany dzień i bardzo chcę podzielić się z tobą radością.
-O!! radością? A jakaż to radość ciebie przepełnia?
-Taka, że mogę widzieć Twój złocisty warkocz zawinięty w okrągły kok. Twoją jeszcze bardziej piegowatą twarz niż wczoraj. Twoje oczy, iskrzące zielenią mimo zmęczenia. Palce u twoich dłoni, z takim wdziękiem radzące sobie z nieprzebraną ilością ryb. Twoje łydki i kolana wychylające spod podwiniętego fartucha.
Z każdym słowem Bjørna, policzki dziewczyny stawały się co raz bardziej rumiane.
-I to wszystko sprawia, że masz w sobie tyle radości? Niewiele trzeba tobie do szczęścia drogi Bjørnie.
Chłopak spojrzał w oczy Nathali i odrzekł.
-Niewiele? Naprawdę tak myślisz? W całym moim życiu nie widziałem cudowniejszej kobiety od ciebie. Każdego dnia, gdy przynoszę swój ostatni ładunek, siadam tam koło kamiennych kopców i patrzę na ciebie. Obserwuję twoje gesty, to jak pochylasz się po kolejną rybę, to jak ocierasz pot z czoła. Słucham jak swym anielsko delikatnym głosem, śpiewasz pieśń na powitanie wieczornego chłodu. Patrzę jak wstajesz by wynieść resztki ryb dla czekających z tyłu Mew. Jak rozmawiasz z ptakami, stąpasz miękko bosą stopą po kamieniach i zastygasz w bezruchu zaglądając w oczy księżycowi. To nie jest „niewiele”, to całe bogactwo świata, to siła tak potężna, że czas się zatrzymuje a ty stajesz się jego królową.
Dziewczyna milczała, a po jej policzkach spływała łza wzruszenia.
Milczeli, a gdy oprawili już ostatniego śledzia, Bjørn powstał, podniósł dwa kosze rybich odpadków i poniósł je w kierunku stadka Mew, czekających cierpliwie na swoją darmową ucztę.
Gdy wrócił do Nathali, ta wciąż siedziała na swoim miejscu nie mogą się otrząsnąć.
-Jeszcze nikt nie powiedział mi tak pięknych słów chłopaku. Właściwie nie wiem, co mam powiedzieć.
-Nie mów nic. Jutro przyjdę znów, chcesz?
-Bardzo chcę.
**
Bjørn i Nathali, zamieszkali razem w Randaberg. Mężczyzna wydzierżawił kawałek ziemi blisko Børaunen i otworzył warsztat, w którym razem z Nathali produkowali i naprawiali sieci rybackie.
Piękno ich zakochania, wciąż można poczuć siadając na wielkim głazie w pobliżu kamiennych stożków Børaunen, a gdy dobrze się wsłuchać, można wyłapać echo anielskiego śpiewu Nathali.
Stavanger KaftanBlady 07.06.2020
Posty pieknie napisane....jest tu wszystko....cieplo,wrazliwosc.empatia,subtelnosc.milosc...caly wahlarz uczuc....Czytajac tekst wyobraznia przenosi mnie w inna kraine-dziekuje ze moge tego doswiadczyc....