Stavanger KaftanBlady nyheter 07.06.2018
W ostatnich dniach, dałem się ponieść rocznicowej fali wspomnień D-Day 6 czerwca 1944 (74 lata temu), dnia lądowania aliantów w Normandii, gdzie tylko na jednej plaży „Omaha” zginęło 3000 żołnierzy, a także historii naszego Polskiego okrętu podwodnego ORP „Orzeł”, który na przełomie maja i czerwca 1940 roku (78 lat temu), podczas patrolowania wód u wybrzeży Norwegii, zaginął wraz z sześćdziesięcioma członkami załogi (wraku okrętu ORP „Orzeł”, do dzisiaj nie odnaleziono).
Nie chcę teraz wygłaszać żadnych patetycznych słów chwały, czy wyrażać szczególnej wdzięczności poległym. Chcę natomiast, podzielić się z wami refleksją z głębi serca. Pomyślałem że każdy z tych żołnierzy, zostawił po sobie spadek w postaci duchowego zapachu. Gdzieś w Ameryce, żona szeregowego Jamesa, ze ściśniętym sercem, patrzyła na ich córeczkę, śpiącą w kołysce, zrobionej przez Jamesa pół roku temu. Wbiła mu się wtedy drzazga w palec, i musiała mu ją wyjmować. W tej kołysce, pozostawił swój pot, swoje marzenia i nadzieje, a teraz też pozostawił zapach swojego ducha. Tak samo Jadzia, gdzieś w Gdyni, leżała na łóżku wtulona w poduszkę, którą dostała od Teofila. Nie cały rok temu, po chwilach pełnych uniesień, Jadzia leżała obok Teofila, patrząc na niego i roniąc miłosne łzy radości i szczęścia. Dzisiaj, wypłakiwała w nią swoje łzy rozpaczy, a one mieszały się zapachem Teofilowego ducha, zamkniętym w poduszce.
Pomyślałem, że to rozsiewanie duchowych zapachów, dzieje się nieustannie, także teraz. Bo może miesiąc temu odwiedziła cię dziewczyna, i poszliście razem na wędrówkę na Preikestolen, i pamiętasz co ona zrobiła? Układała drobne kamyki jeden na drugim, była taka skupiona, kiedy próbowała osadzić ostatni kamyk, a ten ciągle spadał, wywołując śmieszny grymas na jej twarzy. Potem, gdy już skończyła swe dzieło, uradowana i dumna, nadstawiła policzek do pochwalnego pocałunku. Dziś, ona jest gdzieś tysiąc kilometrów stąd, a Ty masz nieodparte pragnienie by iść do tych kamyków, i głęboko wdychać zapach jej ducha, który tam się unosi. Może w ubiegłym tygodniu, byłaś z twoim chłopakiem na plaży? Pamiętasz jak stąpał po mokrym piachu, a jego stopy grzęzły zapadając się po kostki. Udawał, że zaraz cały zapadnie się pod ziemię i zniknie, a ty przytulałaś go mocno, wrzeszcząc że nigdy go nie wypuścisz. Teraz on wrócił na uczelnię, a Ty wciąż wracasz na tę plażę, stojąc w grząskim piachu, wdychasz zapach tamtych chwil.
I może to nie są jakieś dramatyczne momenty naszego życia, jak w przypadku rodzin poległych żołnierzy, ale kondycja bycia człowiekiem, skazuje nas na życie w wielu wymiarach. Dobrze, jeżeli mamy możliwość powrotu do rzeczywistości, do realnego wymiaru naszego bytu, by móc naprawdę poczuć bliskość kochanej osoby. Płakać z radości a nie bólu, krzyczeć z rozkoszy a nie rozpaczy, wracać do jedności a nie samotności, a jeśli już cierpieć, to tylko z powodu drzazgi, wbitej w palec podczas budowy kołyski.
Comments