Żeby dać sobie i wam, chwilę wytchnienia przed kolejnym felietonem historycznym, chcę was zaprosić do skorzystania z prezentu jaki mam dla was. Prezentu, który być może niektórym z was pomoże przetrwać emigracyjny kryzys, albo przynajmniej jesiennego „doła”.
Jestem przekonany, że większość z was, doskonale zna rutynę emigracyjnego życia. Jest wiele czynników w życiu emigranta, które zabierają nam optymizm, powodują w nas frustrację, zniechęcenie, zniecierpliwienie, brak nadziei. Szczególnie w ostatnich latach, kiedy przyszło nam borykać się z gospodarczą bessą, i coraz trudniej jest gromadzić oszczędności. W dodatku, przybywa obowiązków, i wcale nie zapowiada się na to, że szef podniesie nam wynagrodzenie. Jednak czynnik ekonomiczny, często jest tylko przysłowiową „kroplą goryczy”, która przelewa nasz kielich, pełen frustracji znacznie cięższego kalibru. Duża grupa rodaków, pracuje znacznie poniżej swoich kwalifikacji, nie mając szansy na samorealizację, czy chociaż nadzieję na rychłą zmianę swojego statusu. Jeżeli na to wszystko położymy ogromną tęsknotę, długofalową perspektywę trwania w stanie podwyższonego ciśnienia życia w obcym świecie, to mamy już gotową receptę na głęboki kryzys, depresję, załamanie, czy chociaż zwyczajne poddanie się zwątpieniu. Czasem, chwilową ulgę przyniesie spożycie pewnej ilości „wody %%%”, „piany”, „Rudej”. Zawsze jednak, po chwili złudnej radości, przychodzi maligna poniedziałkowego przebudzenia, i znowu ktoś z uporem maniaka, usiłuje założyć spodnie na głowę, wśród kwiecistych dialogów, nie do końca trzeźwych kompanów (pamiętacie ten filmik z yotube?).
No dobrze do rzeczy. Opisany powyżej stan przewlekłego zniechęcenia, czy frustracji, jest niezwykle groźny dla naszego zdrowia. Może nawet doprowadzić do tego, że puszczą nam nerwy, weźmie nas cholera, szlag nas trafi, wyjdziemy z siebie, czy odejdziemy od zmysłów !! No właśnie znacie to powiedzenie „odchodzę od zmysłów”? To może dość archaiczne powiedzenie, dzisiaj częściej używa się sformułowania „dostaję kur…..cy” albo „dostaję pier…..lca” czy też „ch…j mnie zaraz strzeli”. Mi bardziej podoba się „odejście od zmysłów” albowiem to właśnie, doskonale obrazuje to co się z nami dzieje. Bardzo istotne jest to, byśmy zdali sobie sprawę, że nasze frustracje powodują właśnie to, że odchodzimy od zmysłów. Czemu tak twierdzę? Otóż kiedy jesteśmy przygnębieni, nadmiernie obciążeni troskami, zamartwiamy się o przyszłość, niszczy nas świadomość beznadziejności w jakiej się znajdujemy, to właśnie wtedy tracimy kontakt z naszymi zmysłami!! Uwaga to ważne!! Co to znaczy odejść od zmysłów? To że nasze myśli, pełne obaw i irracjonalnych lęków, kręcą się w naszych głowach, goniąc jak pies za swoim ogonem. Pogrążamy się w wirze myśli, które wciągają nas coraz głębiej i jeszcze głębiej, w pułapkę z której nie ma wyjścia. I najgorsze jest to, że ta gonitwa myśli W NICZYM NIE POMAGA. Zapętlamy się w kołowrocie emocji, nie widząc już nic poza naszymi zmartwieniami.
Jak zatem poradzić sobie z takim stanem? Jeżeli odeszliśmy od zmysłów, to po prostu do nich wróćmy. Odzyskajmy nasze zmysły!! Żeby odzyskać zmysły, najpierw przypomnijmy sobie jakie zmysły mamy do dyspozycji. Wzrok, Słuch, Smak, Dotyk, Węch, jeżeli wrócimy do tych zmysłów, odzyskamy nad nimi kontrolę, to odkryjemy kolejny zmysł który tkwi w nas samych, a jest to zmysł równowagi. Jeżeli czujesz że zbliża się kres twoich możliwości, że już nie dajesz rady, że to wszystko cie przerasta, przytłacza, niszczy.. Wróć do zmysłów!! Odkryj je na nowo. Jak to zrobić? Jest wiele możliwości by to uczynić. Możesz wyjść na spacer nad morze, poczuj zapach wiatru, usłysz szum morskich fal i skrzeczenie mew, pochyl się i weź do ręki garść piasku, poczuj jaki jest zimny i sypki, popatrz przez chwilę na wylewające się na piasek fale. Możesz ubrać się sportowo i pobiec do sklepu , żeby kupić sobie coś smacznego co lubisz. Jak już wrócisz, włącz ulubioną muzykę, napij się smacznej kawy czy herbaty. Możesz zaplanować sobie weekendową wyprawę w plener. To jest doskonała forma relaksu, albowiem odrobina wysiłku podczas chodzenia po górkach, spala nagromadzone w tobie złogi adrenaliny, rozładowujesz się, robisz w sobie miejsce na nową energię. Przy okazji twoje zmysły wracają do ciebie w cudownej formie. Widzisz piękno otaczających cie gór, czujesz ich zapach i słyszysz ich szum. Czujesz całe twoje ciało, w jego zmęczeniu i odzyskujesz równowagę. Powiesz że pada deszcz? No to? Niech pada, to wspaniale że pada, bo poczujesz na twarzy krople deszczu które zmyją z ciebie smutek!! Pozwól sobie na to, to naprawdę działa. Wróć do zmysłów, uświadom sobie że jesteś, powtórzę to, uświadom sobie że jesteś!! Zobaczysz, że gonitwa myśli ustanie, a ty sam zaczniesz być sobą.
Szukałem w swoich zasobach odpowiednich fotografii, aby zobrazować to o czym wam tutaj opowiadam. Znalazłem dwa zdjęcia przedstawiające to samo, ale z różną głębią ostrości. To fajnie pokazuje, jak postrzegamy naszą rzeczywistość, kiedy jestem skupieni na jakimś jej szczególe. Przestajemy widzieć perspektywicznie, tracimy właściwy ogląd sytuacji, a tym samym nie jesteśmy w stanie właściwie tę sytuację ocenić. Zapewniam was, że powrót do zmysłów, sprawi że odzyskacie kontrolę, panowanie nad sobą i swoją rzeczywistością.
Teraz już znacie moją tajemnicę, rozładowywania adrenalinowych złogów, i otwierania zmysłów na otaczające piękno. Norwegia kładzie przed nami, ogromne półmiski tłustych kąsków zmysłowych, które tylko czekają byśmy po nie sięgnęli, i zatopili w ich nasze zmysły aż po czubek głowy. Nie obiecuję wam powrotu do raju, ale zapewniam, że powrót do zmysłów jest najbardziej zdrową i skuteczną formą odzyskania równowagi.
Ja teraz naleję sobie odrobinę mojej ulubionej whiskey, zapalę ulubioną świeczkę zapachową (aromat naturalny), chwycę za niedawno rozpoczętą książkę, i zatopię się w lekturze… Zatem, życzę wam zmysłowej jesieni !! i do przeczytania w kolejnych felietonach.
Stavanger KaftanBlady 29.10.2018
Comentarios