Stavanger KaftanBlady 06.01.2019 http://Kaftanblady.com Obiecałem Wam powrót runicznej dziewczyny imieniem Sigrun, oraz to że w tym roku, będzie nas czasem odwiedzać. Jeżeli nie znacie jeszcze pięknej Sigrun, poniżej link do pierwszej historii, będącej jej początkiem. (1 – Sigrun - Runiczna dziewczyna https://slavkoturku.wixsite.com/kaftanblady/kaftanblady/historia-sigrun-czyli-sami-sprawd%C5%BAcie )
Zatem zaczynamy. „Historia Sigrun. Czy widzieliście kiedyś śnieg? Na pewno?” To było dawno temu, tak dawno, że nie było nawet kamiennego krzyża na Karmøy. Życie Szamana Ulfra uzdrowiciela z Rogaland nie było już tym samym, odkąd pojawiła się w nim maleńka Sigrun, dziewczynka znaleziona w śnieżnej zaspie.
Ulfr był pół krwi Samem, Szamanem z północy , który wyruszył na południe w poszukiwaniu swojej własnej drogi.
Kiedy wydobył z śnieżnej zaspy maleńką, na wpół martwą z wychłodzenia dziewczynkę, czuł, że oto właśnie wypełnia się jego powołanie. Przyszła chwila, dla której znalazł się w tym czasie i miejscu, by wypełnić najważniejszą misję powierzoną mu przez opatrzność.
Szaman wiedział, że mroźny oddech zimy zdążył już przeniknąć ciało dziewczynki, wiedział też, że jeśli dziecko przeżyje, cząstka lodowego oddechu już na zawsze przemieni jej aurę, przydając intensywność odcieniowi błękitu. Dziewczynka przeżyła, a siła i wielobarwność duszy dziewczęcia zdumiewały Ulfra. Sigrun wypełniała jego życie śpiewną radością, a gdy tylko nauczyła się chodzić, jej malutkie stopy przemierzały okoliczny wszechświat pozostawiając Sigrunowe ślady dziecięcej ciekawości. Właśnie nadszedł czas zimy i Ulfr wyciął trzecią kreskę na „Skandis” - runicznym kalendarzu życia Sigrun. W pewnej chwili drzwi do ich chaty otworzyły się z impetem, a do środka wpadła Sigrun wrzeszcząc w niebogłosy -Ulfi, Ulfi !!, chodź szybko, zobacz z nieba spadają malutkie amulety!! Języki ognia na palenisku zachwiały się od chłodnego powiewu wpadającego do chaty przez otwarte drzwi. Oboje wyszli na zewnątrz wpatrując się w tańczące płatki śniegu, z wolna obejmujące panowanie nad zewnętrznym światem. -zobacz Ulfi, ten tutaj jest taki sam jak ten co go masz na czole, a tamten to jest nawet jeszcze bardziej taki sam, a ten to jest taki jak ja bym chciała mieć, bo on jest dla dziewczynki wiesz? -skąd wiesz, że on jest dla dziewczynki? -no bo on mi to powiedział przecież !! Szaman spojrzał zdumiony na dziewczynkę i pojął, że nadszedł właściwy moment na rozpoczęcie nauki runicznych tajemnic. Sigrun biegała wokół chaty łapiąc w dłonie śnieżynkowe „amulety” i radosnym głosem wyśpiewywała: -będę miała amulet, będę miała amulet, będę miała…. Lala la, lala la… Długie zimowe wieczory oboje spędzali na kreśleniu symboli runicznych z „młodszego futhark”. Czasami Ulfi sięgał po swój bębenek szamana i wybijając na nim ekstatyczne rytmy, śpiewał dziewczynce pieśni z dalekiej północy, w których wybrzmiewały sentencje współgrające z siłą poszczególnych symboli, objawiając ich wielowymiarową wartość. Sigrun pokochała te wieczory, a obraz tańczącego i śpiewającego Ulfra, miał pozostać w jej sercu do końca życia. Ulfi przygotował też kościane płytki, na których Sigrun kreśliła swoje znaki nabierając doświadczenia i ucząc się poprawnego składania run w sentencje i symbole. I tak nadeszła wiosna. Ulfr i Sigrun wybrali się w góry, w poszukiwaniu wiosennych darów natury. Potrzebowali uzupełnić zapas soku z brzozy, który najlepiej jest zbierać właśnie wiosną. Wiosenny czas to też doskonała okazja na naukę rozpoznawania ziół i ich przydatności. Ulfi chciał zebrać przy okazji trochę suchej kory brzozowej, na zapiski dla dziewczynki. Gdy dotarli do brzozowego zagajnika, w którym Ulfi od lat zbierał niezbędne produkty do swojej szamańskiej kuchni, dostrzegli młodą sarnę uwikłaną w gęsto splątane krzewy. Zwierze musiało być tam uwięzione już dłuższego czasu, albowiem niemal całkiem opuściły ją siły. Mała Sigrun nie zważając na ostrzeżenia Ulfra, pobiegła w kierunku zwierzęcia. Ulfi także podszedł i wydobył swój myśliwski nóż, po czym ostrożnie wyciął splątane gałęzie krzewu, uwalniając sarnę z potrzasku. -Czemu ona sobie nie chce iść?
Zapytała Sigrun z wyraźną troską w oczach. -Jest słaba. Na pewno bardzo głodna i spragniona. Sigrun podeszła bliżej, zerwała dwa młode listki z krzewu rosnącego obok, roztarła je w dłoniach i nucąc jedną z zapamiętanych melodii śpiewanych przez Ulfra, położyła swoje malutkie dziewczęce dłonie na ciele sarny. Ulfi ze zdumieniem dostrzegł pomarańczowo błękitne światło sączące się spod palców dziewczynki, a wokół dała się wyczuć delikatna woń mięty. Zwierze najpierw podniosło łeb, po czym poderwało się na nogi i umknęło w gęstwinę zagajnika. -Udało się!!! Udało się!!! Ona też będzie miała wiosnę!! -Co jej zrobiłaś? - Tylko zaśpiewałam jej twoją piosenkę, bo ona jest dobra dla Fehu. ( Fehu – pierwsza runa alfabetu Futhark ) Ulfr usiadł na trawie, próbując zrozumieć co się stało. - A te liście? Skąd wiedziałaś, że one są dobre? - No jak to, przecież one mi to powiedziały!! - Ulfi Wstawaj!! Idziemy się cieszyć dalej. Ulfr wciąż nie mógł otrząsnąć się z wrażenia po tym co zobaczył. Słowa dziewczynki dźwięczały mu w uszach, a serce biło z emocji.
Od tej pory, Ulfi wcale nie był pewny kto uczy się od kogo. ********************************************************** Sigrun powróci, bądźcie czujni.
#kaftanblady
Stavanger KaftanBlady 06.01.2019
Comentários