Każda aktywność człowieka skierowana jest na zewnątrz. Nawet jeśli robię coś wyłącznie dla siebie, to robię to jednocześnie dla tych, którzy są włączeni w moją obecność. Nie mam tu na myśli robienie czegoś KOSZTEM INNYCH (To całkiem inny temat). Jeśli troszczę się o siebie, troską obejmuję tych których kocham i którzy mnie kochają. Widzą mnie zadowolonego, i wiedzą, że żyje mi się dobrze. Troszcząc się o siebie, nie robię sobie niedoborów, deficytów, zatem nie mam oczekiwań ani pretensji do innych. Nie szukam troski, wręcz przeciwnie, jestem gotowy tę troskę podarować. Jeśli leciałeś samolotem, zapewne słyszałeś instrukcje dotycząca użycia awaryjnych masek tlenowych. Najpierw zakładasz sobie, a potem gotowy do pomocy, zakładasz je tym, którzy mogą potrzebować pomocy. To prosta zasada, która ratuje życie. Tak też jest w codzienności. Dbając o swoje życie, zwalniasz z tego obowiązku innych, którzy robią to samo. W ten sposób, zawsze jesteście gotowi do pomocy, gdyż macie gotowość by tę pomoc nieść. Mam świadomość istnienia źródlanej Miłości w moim sercu, i źródło to wylewa strumienie tak, że aż moje dłonie mokre są od Niej. Wszystko co robię, jest mokre od Miłości i troszczę się o to źródło, by nie zawalić go gruzem niepotrzebnych rzeczy. Nie przyjmuję tego, co mnie zatruwa, sieję nasiona zdrowe, z których będzie piękny i żywy pokarm dla ducha i zmysłów.
top of page
bottom of page
Comments