Stavanger KaftanBlady 26.11.2018
To był poniedziałek, 11 marca 1822 roku. Tuż przed świtem, rybacy zachodniego wybrzeża Norwegii od Rogaland przez Hordaland aż po Sogn og Fjordane, szykowali swoje łodzie, by wyruszyć na połów śledzia. O tej porze roku, pojawiające się w przybrzeżnych wodach duże ławice tej ryby, zawsze dawały obfite połowy. Słońce jeszcze się nie wyłoniło zza linii horyzontu, wiał lekki wiatr a niebo zasnute było niewielkimi chmurami. Wszystko wskazywało na to że budzi się dobry dzień.
Już koło godziny 9, kiedy rybacy znajdowali się na pełnym morzu, niebo całego zachodniego wybrzeża zasnuło się czarnymi chmurami, i zerwał się sztormowy wiatr. Rybacy większych łodzi nie obawiali się takiej pogody, ale mniejsze łodzie żaglowe i całkiem małe łodzie wiosłowe, znalazły się w tarapatach. Pogoda pogarszała się bardzo gwałtownie, i już o godzinie 11 prędkość wiatru osiągnęła około 130km na godzinę a wysokość fal sięgała 20 metrów. W dodatku zaczął padać ulewny deszcz, który z czasem przemienił się w deszcz ze śniegiem i śnieg. Nikt nie spodziewał się takiego załamania pogody. W 1822 roku nie było stacji meteo, ani prognoz pogody. Wtedy właśnie poniedziałek 11 marca 1822 roku, zyskał miano „Galnemåndagen” czyli „szalony poniedziałek”.
Całe południowo - zachodnie wybrzeże Norwegii zostało spustoszone przez Orkan. W księgach parafialnych odnotowanych zostało 157 zabitych na lądzie. Na morzu, zginęło wtedy 300 rybaków. Opady śniegu były tak intensywne, że te budynki których nie zniszczył Orkan, zawaliły się pod ciężarem mokrego śniegu. W Egersund, mały chłopiec został przygnieciony zawalonym dachem swojego domu, w wyniku czego zmarł. Inna osoba zmarła uduszona pod zwałami śniegu. Kilka osób zginęło podczas akcji ratunkowej, pomagając wydostać się rozbitkom, z wraków ich łodzi na przybrzeżnych skałach.
Szczególna akcja ratunkowa, odbyła się na północ od Bergen. Właśnie w ten poniedziałkowy poranek, sześciu młodych chłopców postanowiło popłynąć łodziami wiosłowymi, na kilka przybrzeżnych wysepek, aby nazbierać „lav” używanego do „vårknipa”. „Lav”, to rodzaj grzyba żyjącego w symbiozie z glonami, z wyglądu bardzo podobny do mchu, ma biały kolor i ze względu na swoje właściwości odżywcze, używano go jako uzupełnienie diety na „przednówku” („vårknipa” to w dosłownym tłumaczeniu „przednówek”, czyli przedwiośnie, w którym kończą się już zimowe zapasy, ale nie ma jeszcze nowych plonów, którymi można by się pożywić ). Zatem, kiedy morze jeszcze było spokojne, 6 chłopców popłynęło na wyspy, zbierać „lav”, i z powodu załamania pogody, zostali uwięzieni na wyspach. Zimny wiatr, i intensywne opady śniegu, zagrażały życiu chłopców. Dwóch mężczyzn, Baardsen i Brække, namówili jeszcze kilku rybaków, zabrali dwie najlepsze łodzie, i wyruszyli w morze by odszukać zaginionych chłopców. Sztorm już nieco ucichł, ale wciąż wiało bardzo silnie a śnieżyca ograniczała widoczność. Mimo to, udało im się zebrać i uratować chłopców, uwięzionych na 3 wyspach.
Kiedy teraz siedzę sobie w ciepłym mieszkaniu, i słyszę jak za oknem ryczy wiatr wywracający śmietniki, zastanawiam się co musieli czuć ludzie w tamtych czasach. Zdążyłem się już przyzwyczaić do Norweskiej aury, poziomo padających deszczy, czarnych jak węgiel chmur, niosących ze sobą grozę. Myślę sobie co, w dzień po „szalonym poniedziałku”, czuła Katlin, która kilka dni wcześniej, wraz z synem przygotowywała beczki, przeznaczone do zebrania złowionych śledzi. Czekała na powrót swojego ukochanego, i na moment kiedy w końcu będą mogli znowu wysuszyć trochę ryb dla siebie, a resztę sprzedać na targu i spokojnie przetrwać „przednówek”. Cieszyła się na te chwile, kiedy po skończonej pracy, spokojni o przyszłość najbliższych tygodni, będzie mogła przytulić swojego mężczyznę, poczuć siłę jego dłoni, odnaleźć bezpieczeństwo w jego ramionach, i posmakować cudownego zjednoczenia ich płonących miłością ciał…. Zamiast tego, czuła że już brakuje jej nawet łez.
Stavanger KaftanBlady 28.11.2018
Comments